Blue Flower

         Jakże ja ciemny jestem i nieświadomy. Ale uczę się, uczę i to bardzo intensywnie ostatnio. Przykładem takiej nauki stały się dla mnie między innymi wypowiedzi dwóch  bardzo wysokich dostojników, którzy  jasno i precyzyjnie wyjaśnili, że prawdziwy Polak wsiada na rower tylko wtedy, gdy go nie stać na inny pojazd i gdy musi do najbliższego sklepu po wódkę wyskoczyć, że prawdziwy Polak spożywa tylko  schabowego z kapustą, kaszankę, salceson i płucka na kwaśno, że prawdziwy Polak nie pije wina lecz gorzałę i że  bimbrem też  nie gardzi. I w końcu już wiemy, że zdrowe jedzenie, zdrowy tryb życia, dbanie o naturalne środowisko  oraz szanowanie praw mniejszości są   sprzeczne z polską tradycją. Są  niepatriotyczne i antypolskie!

      Dzięki panu Waszczykowskiemu i panu Sasinowi już wiem, dlaczego trąbili na mnie i pokrzykiwali ze swoich gruchotów mijający mnie młodzieńcy. Oni w moim rowerze, w moim  rowerowym stroju i kasku widzieli  manifestację wartości antypolskich. Nic to, że siedzieli w niemieckim aucie, ale kupili go na polskim szrocie, słuchali w tym nabytku polskiej muzyki (może nawet arcypolskiej posła Kukiza) i  mieli prawo dać wyraz swojego patriotyzmu. Dodam tylko, że najczęściej w tych gruchotach siedzi młodzieńców dość sporo, że mają zwyczaj wystawiania za okno środkowego palca, pięści a nawet nóg i że  spędzają czas wolny jeżdżąc  wokół swojego sioła,  dzięki czemu miewałem  nieszczęście być przez nich mijany jednego dnia kilkakrotnie. Ten zwyczaj zdaje się też wyjaśniać zagadkę ubogacania przydrożnych rowów niezliczonymi butelkami po wódce i innych napojach koniecznych na tzw. popitkę Dzięki niepomiernie wysokim dostojnikom państwowym już rozumiem, że powinienem swój rower odrapać i ubłocić, że powinienem ubrać się w kufajkę i beret,  że powinienem tym swoim rowerem jechać chodnikiem lub środkiem drogi, aby  mijających mnie młodzieńców  nie narażać na bardzo niebezpieczny kontakt z innym światem.  

      I zastanawiam się tylko, dlaczego pewne środowiska uznawały za swoich wrogów już nie tylko rowerzystów i wegetarian, ale także lekarzy, prawników, przedsiębiorców, pracujących ciężko w korporacjach i ludzi kultury. Dlaczego te same środowiska nie wskazały  jako swoich wrogów kiboli biegających z maczetami, dlaczego  nie napiętnowały  panów i pań uporczywie unikających płacenia alimentów,  dlaczego  nie wyszukały  jakichś postponujących nazw dla trucicieli palących śmieci i dla tych wszystkich, którzy traktują dobro wspólne jako dobro niczyje, co w ich przekonaniu pozwala go bezkarnie niszczyć, zapaskudzać ( np. psimi odchodami) lub przywłaszczać. 

                                                                                                                           BP