Blue Flower

    Felieton siedemdziesiąty piąty powinien być felietonem siedemdziesiątym piątym, czyli felietonem nie byle jakim. A więc jakim? Może powinien być o tym, że niejaka Zalewska, niejaka Kempa, niejaki Poręba i niejaki Jaki za szczucie na uchodźców zostali pozbawieni immunitetów? Za wcześnie wprawdzie na happy end, którym będzie wymierzenie stosownych kar, ale nie jest to przecież wiadomość nijaka. Jednak persony tego dramatu są jakieś takie same w sobie dość paskudne, zostawiam je więc, aby w tym  siedemdziesiątym  piątym  felietonie nie zostawiały więcej swoich mało przyjemnych śladów. 

    Jubileuszowo miało być, więc niepaskudnie, ale wpychają mi się osoby, które nie tylko nie ceniły Władysława Bartoszewskiego, ale i które pogardziły jego radą, że warto być przyzwoitym.  A miałem napisać o podejmujących się trudu sprzątania, trudu przywracania praworządności, trudu odbudowywania   właściwego nam miejsca w Europie. Zamiast nich widzę osobnika spóźnionego na inauguracyjne posiedzenie sejmu i jego mroczny hufiec czekający na rozkazy.

    Możemy dzisiaj mieć nadzieję, że nowo wybrani ministrowie nie będą recenzowali (cenzurowali) książek i filmów, których nie przeczytali i nie obejrzeli. Jest nawet szansa, że nowi ministrowie nie będą uważali czytania książek za uwłaczające!  Dla Piotra Glińskiego, ministra KULTURY, uwłaczające było czytanie książek Olgi Tokarczuk, czym należy tłumaczyć zignorowanie przez rząd i prezydenta faktu uhonorowania pisarki  nagrodą Nobla. Przez ostatnie osiem lat w polskiej kulturze mogło być oficjalnie docenione jedynie to, co mieściło się w prostym rozumku Zagłoby i nie oburzało plebanii. Gdyby minister Gliński, minister Czarnek i kurator Nowak mogli “wyczyścić” polską kulturę, to już dawno miejsce Gombrowicza, Schulza, Klaty i Tokarczuk ochoczo zajęliby Ziemkiewicz, Wildstein et consortes. Ci “inżynierowie dusz” powinni  działać w czasach, gdy  bibliotekarze zmuszani byli do zaklejania wrażych haseł w encyklopedii.

      Ważnym symbolem dokonującej się zmiany jest zajęcie miejsca w senacie przez Adama Bodnara, który pełnił urząd Rzecznika Praw Obywatelskich mając przeciwko sobie cały pisowski aparat władzy i propagandy. Senat w swojej istocie powinien być miejscem gromadzącym osoby cieszące się  autorytetem, osoby ze znaczącym dorobkiem, osoby godne najwyższego szacunku.  I było wielu i jest wielu senatorów wybitnych, ale Podhale z zadziwiającym uporem wybiera miernoty i marnoty. Szczególnym curiosum był senator Tadeusz Skorupa, który pragnął podświetlić krzyż na Giewoncie i wybudować kościół w Dolinie Chochołowskiej. Poznaliśmy go także jako miłośnika drogich garniturów, któremu senatorskie uposażenie nie wystarczało na tę część garderoby. Wyróżniały go także oczytanie, wyszukany język i osobisty urok. Obecnie senatorem, również pobłogosławionym przez Jarosława Kaczyńskiego, jest Jan Hamerski, będący karnym członkiem jego partii. Tenże Jan Hamerski zasłynął tym, że przez trzy kadencje nie zasłynął niczym. Jest on osobą o niespotykanej skromności, która to skromność nie pozwala mu stanąć za senacką mównicą (robi to czasem, ale późną nocą, w ukryciu).   Jednak potrafi Jan Hamerski karnie wykonywać polecenia swojego politbiura, potrafi przecinać wstęgi oraz ustawiać się do zdjęć obok osób zwanych duchownymi – to wystarczy, aby  długo jeszcze pobierać pieniądze z kasy Senatu RP. Znowu wyszło niezbyt jubileuszowo! 

     Ale  w końcu o czymś pozytywnym! My gorszy sort, my mordy zdradzieckie, my chamska hołota, my rudzielce, my ubecy i żony po ubekach, my pozbawieni patriotyzmu i szacunku dla historii możemy na powrót zająć się czytaniem książek, jazdą na rowerze i wszystkim innym, co sprawia nam radość. Co nie znaczy, że nie będziemy się bacznie przyglądać, co nie znaczy, że będziemy milczeć, gdy nowa władza zacznie się w czymkolwiek upodabniać do tej szczęśliwie odchodzącej do historii.