Blue Flower

     Przeszli już polskimi ulicami przebierańcy rodem z kiczowatych wydań Księgi  tysiąca i jednej nocy, co jest  sygnałem do rozbierania choinek! Jest to już czas najwyższy, aby sięgnąć  po książki ofiarowane   przez  tzw. św. Mikołaja, który  tym razem podrzucił mi dwie książki wyśmienite. Pierwszą są Chłopki. Opowieść o naszych babkach Joanny Kuciel – Frydryszak, o której wspomniałem w poprzednim tekście (Chłop potęgą jest i basta?).   Drugą książką jest Wojna. Antologia reportażu wojennego Wojciecha Jagielskiego będąca zbiorem tekstów z dwudziestowiecznych pól walki. Ich autorzy byli świadkami wszystkich konfliktów zbrojnych ubiegłego wieku,  dzięki czemu jest to szczególnego rodzaju podręcznik historii najnowszej. I jest on napisany przez korespondentów wojennych dysponujących najdoskonalszym warsztatem pisarskim (Hemingway, Steinbeck, Kapuściński, London, Fallaci).    

    Jednym z autorów, których teksty znalazły się w antologii Wojciecha Jagielskiego, jest Winston Churchill znany głównie jako polityk. Jego kariera korespondenta wojennego zaczęła się od II wojny burskiej, z której wysyłał reportaże do londyńskiej gazety „Morning Post”.  Wojciech Jagielski nie tylko dokonał wyboru tekstów, ale także ciekawie sportretował ich autorów, dzięki czemu dowiadujemy się, że Churchill pojechał do Południowej Afryki  jako wojenny korespondent, a stał się wojennym bohaterem. Wymykając się pogoni, pieszo i pociągami towarowymi, głodny, spragniony i brudny przemierzył pół tysiąca kilometrów przez krainę Zulusów i dotarł do Laurenco Marques  (dzisiejszego Maputo) w Mozambiku, wtedy portugalskiej kolonii. W brytyjskiej ambasadzie czekał na niego tłum wiwatujących na  jego cześć rodaków[1].

     W artykule poświęconym Churchillowi znalazła się także informacja dość szczególna: Na początku dwudziestego pierwszego stulecia rozgłośnia BBC, uchodząca za wzór rzetelności, opublikowała wyniki urządzonego  wśród słuchaczy plebiscytu polegającego na wskazaniu najwybitniejszego ich zdaniem Brytyjczyka wszech czasów. Zwyciężył w nim Churchill, ale kilka lat później, w innym plebiscycie, co piąty młody Brytyjczyk był przekonany, że Churchill jest postacią wymyśloną przez pisarzy. Za to dwie trzecie sądziły, że Sherlock Holmes istniał naprawdę[2].

     Informacja ta przypomniała mi  anegdotę, która głosiła, że pewna kobieta próbowała się zarejestrować do doktora Burskiego będącego bohaterem telenoweli Na dobre i na złe. Jednak anegdota może śmieszyć, ignorancja śmieszna nie jest.

     Należy się cieszyć, że podobnych plebiscytów jeszcze nie ogłoszono w Polsce, gdyż z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że zwycięzca jest tylko jeden (mimo ciążącej na nim odpowiedzialności za ukrywanie pedofilii wśród kleru). Jest też prawdopodobne, że ani Lecha Wałęsy, ani Józefa Piłsudskiego młodzi Polacy nie umieszczą jeszcze obok Myszki Miki. Inne wielkie nazwiska polskiej historii już zapewne takiego szczęścia nie mają.

     Aby zrozumieć przypadek umieszczania Winstona Churchilla między Kubusiem Puchatkiem i Herkulesem Poirot’em musimy pamiętać,  że w Wielkiej Brytanii 90% studentów i absolwentów kilku  najbardziej elitarnych kierunków na dwóch równie elitarnych  uczelniach ukończyło wcześniej elitarne szkoły średnie. Podobnie jest we Francji, USA i większości krajów zachodnich. Absolwenci dobrych szkół nie stają się z reguły kibolami, absolwenci dobrych szkół znają miejsce Winstona Churchilla w historii i nie rejestrują się do doktora Burskiego.

      Jest więc szkolnictwo elitarne, i jest szkolnictwo powszechne. I elitarność nie oznacza jedynie  przekroczenie określonych progów zamożności. Mogę być w tym momencie oskarżony o klasizm (takie wstrętne, modne słowo), ale innej drogi nie ma. Są rodzice, którzy bez względu na stan posiadania, potrafią i swoim przykładem i odpowiednią zachętą ukształtować nawyk czy też  potrzebę czytania. Są i tacy, którzy szczycą się przy rodzinnym stole, że nie przeczytali żadnej szkolnej lektury a jakąś tam szkołę ukończyli. Dlatego też są młodzi ludzie czytający z zainteresowaniem teksty filozoficzne i są tacy, którzy boleśnie odbijają się od ściany czytając tekst nieco bardzie złożony od prognozy pogody. Bo przecież czytanie, aby nie było katorgą,  wymaga i wyobraźni, i bogatego języka, i umiejętności skupienia uwagi. Te czytelnicze kompetencje trudne są do nabycia w domu, w którym telewizor zajmuje więcej miejsca niż półka z książkami. 

      Kończąc wyjaśnienia, kto i dlaczego umieszcza Winstona Churchilla obok Kaczora Donalda i kto próbuje zarejestrować się do doktora Burskiego życzę Czytelnikom „Suplementu” niezawodnego zdrowia i wielu świetnych książek do przeczytania w 2024 roku.  

 



[1] Wojciech Jagielski, Wojna. Antologia reportażu wojennego, Kraków 2023, s.35.

[2] Op. cit.,  s. 40.