Blue Flower

 

           Poniżej zamieściłem recenzję książki Bogdy Borowicz, która jest dopiero przygotowywana do druku. Ukaże się późnym latem lub jesienią i o tym fakcie poinformuję osobno.

 

          Od 35 lat żyję na Podhalu i sięgam często po powstającą tutaj literaturę. I trzy razy moje czytelnicze serce zabiło mocniej. Pierwszy raz, gdy odkryłem tomiki poezji Romana Dziobonia, którego rozważania o Naturze i Człowieku wyrażone piękną gwarą nie mogą nie zachwycić. Drugi raz, gdy dostałem przepisany na maszynie i związany lnianym sznurkiem zeszycik. Autorką  tego intrygującego zbiorku jest Iwona Korwin, która, niestety, poezji już nie uprawia. Trzeci raz doświadczyłem tego uczucia czytając „Wypominki Rodzinne” Bogdy Borowicz, które wręczył mi mąż Autorki z prośbą o wyrażenie opinii.
         I moje zepsute serce załkało: „O Boże, znowu jakieś memuary!”. Wieczorem zasiadłem do lektury i odłożyłem tę niezwykłą książkę rano, po przeczytaniu ostatniej strony.  Dlatego właśnie poczułem się szczególnie wyróżniony, gdy zostałem jednym z pierwszych czytelników „Na wozie, pod wozem” będących kontynuacją  „Wypominków Rodzinnych”.

         Literatura wspomnieniowa pozwala poznać losy rzeczywistych postaci, które swoimi życiowymi doświadczeniami i wyborami mogą nas  inspirować, mogą być źródłem reminiscencji, zadumy
i wzruszeń. Wkraczając w biografie innych ludzi możemy je konfrontować z własnymi życiowymi doświadczeniami, możemy w nich dostrzec odbicie osobistych spełnionych i niespełnionych marzeń oraz własnych zmagań z losem, który nie zawsze jest przychylny.

         Do spisania wspomnień skłaniają autorów bardzo różne motywacje. Autorką „Na wozie, pod wozem” kierowała przede wszystkim potrzeba przerzucenia mostów porozumienia między mityczną przeszłością, pełną chaosu teraźniejszością i nieodgadnioną przyszłością. I przerzuca te mosty z niezwykłą szczerością i odwagą. Ludzi prawych nazywa ludźmi prawymi, ludzi szlachetnych szlachetnymi.  Tych mniej szlachetnych traktuje, moim zdaniem, zbyt pobłażliwie. 

          Każdy z uważnych czytelników tej książki odkryje własne strony, nad którymi zatrzyma się  w zadumie. Ja dzięki tej książce zrozumiałem etos  inżyniera. Z racji humanistycznego wykształcenia nie doceniałem pracy inżynierów różnych specjalności, którym zawdzięczamy przecież kształt otaczającej nas rzeczywistości. Zrozumiałem poczucie misji, z jakim  Autorka i Jej małżonek zaangażowali się  w odbudowę  i  budowę potrzebnych nam wszystkim obiektów. Szkoły, domy kultury, kanalizacje, oczyszczalnie ścieków i obiekty sportowe budowane były przez nich nie na chwałę władzy ludowej, nie dla umocnienia przyjaźni radziecko-polskiej, ale dla nas, dla naszych dzieci, dla naszych wnuków!

         Duża część wspomnień dotyczy pracy i życia w PRL-u, którego historia obrosła mitami. Uprawiający tzw. politykę historyczną, której z historią jako nauką nie łączy nic, tworzą uproszczony
i zdeformowany obraz  tamtej rzeczywistości. Terror, żołnierze wyklęci i NARÓD bohatersko walczący z komuną są głównymi tego obrazu elementami. „Na wozie, pod wozem” dowodzi, że w tym zdeprawowanym systemie można było jednak żyć uczciwie, można było pozostać wiernym swoim zasadom, można było coś osiągnąć bez wstępowania do partii, bez godzenia się na kompromisy, bez udawania, że nie widzi się zła, obłudy i zepsucia.

         Wspomnienia Bogdy Borowicz są także przejmującym wykładem o RODZINIE, w którym  troska o starych i coraz bardziej schorowanych rodziców, wychowywanie dzieci i wspieranie wnuków stanowią kolejne etapy opowieści budzącej na przemian i uśmiech, i gorycz i zadziwienie. Opowiadając o najważniejszych dla siebie sprawach Autorka unika używania słów wielkich, nie pisze o miłości, o bezgranicznym poświęceniu, o nieprzespanych nocach i przepłakanych wieczorach. Jednak wnikając w tę opowieść staje się oczywiste, że miłość, że wzajemna odpowiedzialność, że gotowość do poświęceń stanowią siłę, która scala i która ocala w godzinie próby.

        Również Autorka nie używa słów wielkich rozważając o Polsce. Nie mami odmienianymi przez wszystkie przypadki rzeczownikami, którymi zachłystują się PRAWDZIWI POLACY. Patriotyzm Bogdy Borowicz i Jej małżonka ma postać obywatelskiej odpowiedzialności, obywatelskiej świadomości i bezwzględnego przywiązania do wartości zapisanych w Konstytucji RP. Są Państwo Borowiczowie nie tylko zatroskani losami dużej i małej ojczyzny, ale w całym swoim życiu dla tej dużej i małej ojczyzny poświęcali swój czas i energię angażując się  w działania, które miały czynić Polskę bardziej tolerancyjną, bardziej otwartą i bardziej europejską. 

        I jeszcze, a może przede wszystkim, warto sięgnąć po „Na wozie, pod wozem”, aby poza opowieścią o ludziach i zdarzeniach poznać niezwykle oryginalne i celne komentarze, trafne oceny
i refleksje, spoza których wyłania niezwykły intelekt, barwna osobowość i  wrażliwa dusza Autorki.
 

        „Tamtego świata już nie ma. Nie ma starego mostku nad potokiem, wierzb z ławeczką dla zakochanych, kobiet płuczących pranie w potoku” - napisała z nutą goryczy Bogda Borowicz. Nieprawda. Tamten świat żyje w Jej książce, dzięki której możemy przejść się starym mostkiem, posiedzieć na ławeczce dla zakochanych i zagadnąć do kobiet płuczących pranie w potoku.