Wybrałem się na Turbacz. Wyszedłem względnie wcześnie, więc w stronę szczytu podążałem w ciszy i spokoju. Nie drażniły mnie nawet ohydne budy z koślawymi napisami „lody” i „piwo”. Nie drażniły mnie ołtarze i ołtarzyki rozstawione wzdłuż szlaku. Nawet nie drażnił krzyż zwieńczony polową rogatywką. Dziwi mnie tylko, że krzyż ten nie obraża uczuć religijnych wszystkich tych, których uczucia religijne obraża i Matka Boska w tęczowych kolorach, i przedstawienia teatralne, których nie obejrzeli, i obrazy, których nie widzieli, i książki, których przeczytanie jest po za ich możliwościami.
Krzyż rogatywką zwieńczony jest profanacją szczególną, gdyż Chrystus był absolutnym pacyfistą! Wciskanie na krzyż żołnierskiej czapki powinno boleśnie kłuć i ranić uczucia tych wszystkich, dla których jest on znakiem Chrystusa i jego ofiary. Nie obraża jednak ta profanacja obłudników, dla których religia jest narzędziem służącym do robienia kariery, nie obraża ta profanacja traktujących religię jako narzędzie do uprawiana polityki, nie obraża ta profanacja tych, którym religia kompensuje życiowe porażki. Mówiąc prościej: krzyż zwieńczony rogatywką obraża uczucia autentycznie wierzących i rozumiejących Ewangelię. No i, oczywiście, krzyż ten powinien godzić w uczucia religijne także i dlatego, że ma on upamiętniać „żołnierzy Ognia”, których zbrodni dzisiaj już nikt nie policzy.
Nie o krzyżu i „żołnierzach Ognia” miałem dzisiaj pisać, gdyż bardziej mnie z równowagi wytrąciło zachowanie „ośmiu wspaniałych”, którzy schodząc z Turbacza chlali piwo. Ci panowie (wiek między 20 a 30 lat) maszerując z puszkami w ręku wrzeszczeli, rechotali i przekrzykiwali się wzajemnie. Jeden z tych osobników dźwigał sporej wielkości radioodtwarzacz, z którego wydobywała się równie głośna i ordynarna muzyka! Takiego chamstwa, takiego prostactwa, takiej bezgranicznej głupoty i arogancji dawno już nie widziałem. Nie zwróciłem im jednak uwagi, gdyż wolałem zejść z Turbacza w stanie nienaruszonym.
Na stronie startowej mojego notatnika umieściłem kilka zdań profesora Zbigniewa Mikołejko, które przypominam, gdyż są najcelniejszym komentarzem mojego spotkania z "ośmioma wspaniałymi":
PIS jest przecież konglomeratem różnych sił: pobożnych starszych pań, małorolnych z Podkarpacia i Chicago, kiboli, drobnomieszczan z byle jaką edukacją, ludzi przegranych na różne sposoby (…) Mamy do czynienia z rozkiełznanym, anarchicznym tłumem, który sądzi, że wszystko jest dozwolone (…) Z racji wieku, braku edukacji, atawistycznego trwania przy kulturze „ziemi i krwi” oni są trochę jak talibowie – żyją w istocie poza cywilizacją (…) Elektorat PIS składa się z nieudaczników, którzy uważają, że należy im się lepsze miejsce w społeczeństwie. Na Turbacz, mości panowie. Na Turbacz!