Drukuj 

        26 stycznia w sali widowiskowej Miejskiego Ośrodka Kultury obyła się premiera spektaklu pt. "Zabawa jak nigdy" w wykonaniu aktorów-amatorów tworzących scenę dorosłych MOK.

Reżyseria: Marcin Kalisz

Asystent reżysera: Małgorzata Warsicka

Opracowanie muzyczne: Maciej Mikulski

Opracowanie graficzne: Janusz Słowakiewicz

Obsada: Jolanta Apostoł, Stanisław Apostoł, Jolanta Czubernat, Ewa Fudalewicz, Mariusz Jelonek, Ewa Kokot, Stanisław Krzak, Krzysztof Łapsa, Sławomir Mancewicz, Maciej Mikulski, Krystyna Mikulska, Andrzej Milewski, Katarzyna Podkanowicz, Barbara Skiba, Zofia Sokołowska, Małgorzata Wagner, Tomasz Zieliński.

 

 

 

       Jeżeli ktoś nie był wcześniej w portowej knajpie, to dzięki nowotarskim aktorom mógł się w niej znaleźć. Korzystając z tekstu Williama Saroyana, twórcy spektaklu przenieśli nas do San Francisco, gdzie  w roku 1939  Nicky ( Ewa Kokot ) prowadziła swoją lekko mroczną spelunkę. Zadanie aktorów polegało między innymi  na wykreowaniu klimatu tego szczególnego miejsca, w którym, jak to określił autor w didaskaliach:

 "Nastrój jest teraz ciepły i naturalny; swobodny i amerykański. Każdy robi to co uważa, że robić powinien, albo robić musi. W zachowaniu każdego jest głęboko tkwiąca amerykańska naiwność i zaufanie do innych. Nikt z nikim nie współzawodniczy. Nikt nie czuje do nikogo nienawiści. Każdy żyje i daje żyć innym. Każdy idzie za swoim przeznaczeniem tak, jak mu się to wydaje słuszne albo zapomina o swoim przeznaczeniu, jeśli mu się to wydaje słuszne”.

 

      Kreując ten szczególny nastrój, Ewa Kokot gra osobę, która wie, że jej knajpa jest jaka jest, że schodzi się do niej  określony typ gości, z których większość przebywa tu stale lub bardzo często. Nicky rozstała się już z marzeniami o stworzeniu modnego i przynoszącego duże dochody lokalu. Skazana na specyfikę portowej knajpy i jej gości, stąd też  i jej dziwny do nich stosunek,  w którym serdeczność graniczy z obcesowością. Toleruje ona w swoim lokalu obecność prostytutek i nikt  nie wie, czy robi to z litości czy z wyrachowania. Siedząca przy barze femme fatale, grana przez Ewę Fudalewicz dawno straciła wiarę w miłość, nie ma  nadziei na zmianę czegokolwiek w życiu, nie potrafi już nawet marzyć. Pewnym jej przeciwieństwem jest Kitty (Katarzyna Podkanowicz), której życie również nie pieściło, gdyż karierę rewiowej artystki zakończyła jako  prostytutka za dwa dolary. Jednak ona  wierzy w odmianę losu, która w końcu się dokonuje dzięki zakochanemu w niej Tomowi ( Stanisław Krzak).  Damy lekkich obyczajów ściągają do knajpy policjanta Blicka (Krzysztof Łapsa) z obyczajówki. Ten dziwny osobnik pod policyjną surowością i brutalnością nieudolnie ukrywa chorobliwą nieśmiałość wobec kobiet. Nicky  cierpliwie znosi także obecność starego trapera  Carlsona (Stanisław Apostoł), który,  jeżeli nie śpi na stoliku zamroczony alkoholem, to opowiada zmyślone i bezsensowne historie ze swojego zmarnowanego  życia. Kolejnym stałym bywalcem jest John (Andrzej Zieliński), młody jeszcze facet, który posiada pieniądze, a jeżeli je ma, to skądś je ma, jak mawiał pewien klasyk. John jest trochę sentymentalnym,  dobrym i  zdolnym do bezinteresownej pomocy  facetem. Równie częstym gościem portowej speluny jest doker MacCarthy (Mariusz Jelonek), który nie kryje się ze swoimi lewicowymi poglądami i erotycznymi marzeniami. W knajpie zjawia się też Mary (Małgorzata Wagner), którą nudzi już monotonne  życie u boku zamożnego adwokata i która, zjawiając się w tym miejscu, albo szuka jakichś emocjonujących wrażeń, albo też powraca do świata swojej młodości.  Na krótki odpoczynek do portowej knajpy wpada policjantka Cristin  (Jolanta Apostoł), znużona zaprowadzaniem porządku w porcie. To jej drobna i zgrabna sylwetka prowokuje dokera do ujawniania swoich erotycznych tajemnic. W mrokach knajpy zjawia się także nobliwa i dystyngowana para. Madame ( Zofia Sokołowska) przyprowadziła tutaj swojego partnera ( Sławomir Mancewicz ). Ją bawi egzotyka miejsca, on najwyraźniej czuje się  zniesmaczony zarówno samym lokalem jak i jego gośćmi.  Do lokalu wpada też gazeciarz ( Andrzej Milewski), który bardziej zainteresowany jest prezentacją swoich wątpliwych talentów wokalnych niż sprzedażą popołudniówki. Jest jeszcze erotoman  Dudley (Maciej Mikulski), który za drinki i pewnie niewielkie pieniądze gra w lokalu na pianinie. Zmarnowaną karierę muzyczną kompensuje sobie uwodzeniem kobiet. Jego ofiarami są Loren (Barbara Skiba) i Elsie (Jolanta Czubernat). Całej tej ludzkiej menażerii, przygląda się pijąc powolnie swojego drinka zmęczona życiem Annabell (Krystyna Mikulska).

      Ta szczególna rozmaitość osobowości, temperamentów i ludzkich losów skupiona na niewielkiej  przestrzeni zmusza do refleksji. Większość bohaterów tej sztuki to ludzie z różnych przyczyn funkcjonujący na marginesie życia, większość z nich straciła już nadzieję na odmianę losu, większość też przestała już nawet marzyć o lepszym życiu. Wszystkie postaci na scenie  rozdarte są między tym, kim są, a tym, kim chciałyby być. Nie jest to jednak spektakl tylko  o cierpieniu i rozdarciu wewnętrznym, ale także o marzeniach, które czasem się spełniają. Dlatego  miłość Kitty i Toma kończy się szczęśliwie dzięki pomocy Johna, który wprawdzie sam szczęśliwy nie jest, ale  daje szansę na szczęście innym. 

 

      Najbardziej znanym w drugiej Rzeczypospolitej recenzentem teatralnym był Antoni Słonimski, którego felietony teatralne drukowane w „Wiadomościach Literackich” napędzały widzów do kas lub też zmuszały dyrektorów do zdjęcia sztuki z afisza. W Internecie funkcjonuje informacja, że ten niezwykły recenzent jest autorem najkrótszej recenzji: „Pierwszy wyszedłem…”Autor tej informacji nie podaje nic więcej, nie wiadomo jaka sztuka zasłużyła na taką recenzję, nie wiadomo, czy o niej zasłyszał tylko, czy też znalazł w jakichś źródłach pisanych. Chcąc to sprawdzić znalazłem jeszcze krótszą.  Otóż w recenzji komedii „Zakład o miłość” granej w Teatrze Letnim w Warszawie autor umieścił jedynie swoje inicjały. Na nieco dłuższą recenzję zasłużył „Piorun z jasnego nieba” grany w Teatrze Małym. Ten spektakl Słonimski zrecenzował słowami:  „Od takich piorunów teatr powinien mieć piorunochrony”. Teatr Letni wystawił też „Ćwiartkę papieru”, której recenzja brzmiała następująco: „To nie by ła ćwiartka papieru, to była rolka”.

 

      Jeżeli mierzyć wartość widowiska teatralnego długością recenzji, to na temat „Zabawy jak nigdy” powinienem napisać jeszcze wiele wierszy. Widowisko jest spójne i dynamiczne, a poszczególne postaci wykreowano ciekawie i wiarygodnie. Nie chcę wyróżniać konkretnych ról, gdyż aktorzy profesjonalni studiują wszystkie elementy sztuki aktorskiej, aktorzy-amatorzy uczą się ich, wcielając się w kolejne postaci, co powoduje, że praca nawet nad małą rolą wymaga naprawdę dużego wysiłku.  Nie mogę jednak nie powiedzieć, że niektóre sceny były odegrane brawurowo, że muzyka i scenografia świetnie pomagały w stworzeniu odpowiedniego klimatu portowej knajpy. Można oczywiście znaleźć i pewne słabsze strony, ale ciężka praca wielu osób przyniosła efekt w postaci dobrego przedstawienia.

 

     Po napisaniu recenzji otrzymałem informację, że spektakl „Zabawa jak nigdy”  w wykonaniu nowotarskich aktorów zdobył pierwszą nagrodę  na Drugich Małopolskich Spotkaniach Teatrów Amatorskich. Serdecznie gratuluję wszystkim twórcom tego  widowiska i życzę kolejnych sukcesów! 

 (Zdjęcia z archiwum MOK )

   

                                                                                             Bogusław Pachniowski