Scenariusz i reżyseria: Małgorzata Warsicka
Obsada: Jolanta Apostoł, Stanisław Apostoł, Ewa Fudalewicz, Stanisław Gołąb, Mariusz Jelonek, Ewa Kokot, Stanisław Krzak, Sławomir Mancewicz, Krystyna Mikulska, Maciej Mikulski, Andrzej Milewski, Katarzyna Podkanowicz, Barbara Skiba, Zofia Sokołowska, Małgorzata Wagner.
Czy istnieje w Polsce teatr, który nie zmierzyłby się z twórczością Sławomira Mrożka? Chyba nie, bo autor Tanga należy do najczęściej grywanych w Polsce. Zacytowaną przeze mnie frazę można znaleźć w większości tekstów poświęconych twórczości tego dramaturga, dziennikarza, prozaika, felietonisty, autora scenariuszy i rysownika w jednej osobie. Zabrała się też za Mrożka Scena Teatralna MOK, ale zabrała inaczej. Aktorzy nowotarscy nie przygotowali swojej wersji Tanga, Emigrantów czy też Policjantów, ale widowisko zbudowane z wybranych scen, dialogów i monologów pochodzących zarówno z dramatów jak i prozy Sławomira Mrożka.
Dorobku Mrożka nie można ująć w proste formuły, gdyż posługując się groteską, ironią i absurdem próbował ukazać rozległą i gorzką prawdę o kondycji współczesnego człowieka. W jednym ze swoich felietonów napisał on: Jakże chętnie ludzie rezygnują z siebie! To zrozumiałe, bo siebie trudno znieść. Tłumy jednostek szukają proroka, ale najczęściej znajdują fuhrera. Te trzy zdania ukazują istotę egzystencji wielu z nas. Nie potrafimy znaleźć własnej drogi, czujemy się zagubieni i błądzimy pośród atakujących nas zewsząd doktryn, ideologii, mód i sposobów na życie. Dlatego szukamy nauczyciela i mistrza, który najczęściej nie jest zainteresowany naszą indywidualnością, ale naszą podatnością na propagandową presję, manipulację lub indoktrynację. Ci najbardziej zagubieni stają się narzędziem w rękach dyktatorów i różnej maści wodzów uzurpujących sobie prawo do sprawowania władzy absolutnej. Inni szukając duchowych przewodników trafiają do sekt lub też stają się członkami ugrupowań ekstremistycznych. Szczególnie wielu z nas poddaje się presji współczesnych mediów, bez których nie wiedzieliby jak się ubierać, co jeść, gdzie bywać, o czym rozmawiać, co i jak mówić.
Jeżeli przyjrzymy się twórczości Mrożka, to znajdziemy w niej wiele przestróg przed fałszywymi prorokami, przed fuhrerami strojącymi się w piórka proroków. Jego dzieła nie tylko uczą cenić i chronić własną indywidualność, ale także pokazują, jak łatwo ją zatracić. Barbara Skiba i Zofia Sokołowska wcieliły się w bohaterki Spotkania i sprawnie ukazały zderzenia człowieka broniącego własnej indywidualności z przypadkowo napotkanym osobnikiem narzucającym agresywnie swoją wolę. Z pozoru niewinne spotkanie dwóch obcych sobie osób ukazuje jak logika, rzeczowe argumenty i prawda obiektywna przegrywają z natrętnymi i bezwzględnymi metodami podporządkowywania sobie drugiego człowieka. Przypadkowo napotkana persona nakazuje bohaterce wysprzątać swoje mieszkanie i bardzo szczegółowo określa wymagania z tą czynnością związane. Bohaterka broni własnego ja i własnej godności, jednak gdy zostaje sama wygłasza zaskakującą puentę: Odeszła,(...)Kipiała we mnie obrażona duma, krzyczała zraniona godność osobista. Nagle zrobiło mi się głupio, poczułam się bezradna, bezbronna... nie zostawiła mi przecież adresu. Tak jak zaskakująca jest puenta Spotkania, tak cała twórczość Sławomira Mrożka pełna jest absurdalnych zwrotów oraz zderzeń sensu z bezsensem, z których sens najczęściej wychodzi mocno potłuczony.
Cały spektakl spinały fragmenty długiego dialogu stworzonego na podstawie Wdów, czyli czarnej komedii, której tytułowe bohaterki w czasie przypadkowego spotkania w kawiarni odkrywają, że są dla siebie kochankami swoich mężów. Nie jest to jednak ostatnie zaskoczenie. Następnym jest fakt, że ich mężowie mieli jeszcze jedną, wspólną kochankę. Małgorzata Wagner i Ewa Fudalewicz wykreowały postaci kobiet, u których, w miarę odkrywania prawdy, początkowa obojętność przeradza się we wrogość, aby w finale przekształcić się w solidarność wobec wspólnego wroga, czyli tej trzeciej. Cały ten sceniczny żart tylko pozornie jest zabawny, gdyż w swojej istocie skłania do gorzkich refleksji o płytkość relacji między ludźmi oraz śmieszności, która towarzyszy nawet śmierci.
W oparciu o jednoaktówkę Kynolog w rozterce Krystyna Mikulska, Mariusz Jelonek i Andrzej Milewski pokazali kilka scen, które tryskały ciętym humorem i żywymi dialogami. Jednak przestało być śmiesznie, gdy okazało się, że miłośnicy psów i ptaszków są zadziwiająco obojętni na odgłosy bicia żony przez sąsiada:
Nieznajomy — Co to?
Kynolog — Lokator z góry bije swoją żonę. Człek to solidny punktualny bardzo. Jeżeli bije, jest za pięć dwunasta. Lokator zawsze bije na dwunastą.
Nieznajomy (wyjmuje złoty zegarek z dewizką i sprawdza godzinę) — Dwunasta zero.
Kynolog — Ja za niego ręczę. (do poprzednich odgłosów przyłącza się teraz jakby tupot galopujących po suficie koni) Teraz ją goni dokoła fikusa. Szczegółów nie znamy.
Nieznajomy — Kwiaty w mieszkaniu to radość dla oczu a dla płuc wytchnienie. (nasłuchuje) Tak, to bekhend chyba…
Tacy często jesteśmy, kochamy zwierzątka, lubimy kwiatki i obojętnie wsłuchujemy się w jednoznaczne odgłosy zza ściany.
Chłoporobotnik i inteligent z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku zamieszkujący wspólnie piwniczną norę w jakimś wielkim zachodnim mieście mogą budzić gorzkie wspomnienia wielu naszych rodaków. W krótkim dialogu pochodzącym z Emigrantów Stanisław Krzak i Maciej Mikulski umiejętnie ukazali przepaść dzielącą te dwie postaci. AA opuścił rodzinne strony z przyczyn politycznych, XX wygoniła bieda. Różni ich status społeczny, wykształcenie, życiowe doświadczenia i marzenia. Różni ich też stosunek do mięsnej konserwy dla psów. Emigranci są jednoaktówką, której artystyczne mistrzostwo znawcy twórczości Mrożka porównują z Tangiem i dlatego warto zauważyć, że dialog AA i XX w wykonaniu mokowskich aktorów celnie oddał klimat i przesłanie tego szczególnego dzieła.
Andrzej Milewski i Stanisław Gołąb przedstawili swoją interpretację opowiadania Praxis będącego przestrogą przed dosłownością, która może nawet zabić. Zawiązaniem dialogu staje się wymierzony bez powodu policzek. Spoliczkowany domaga się kolejnego uderzenia, gdyż tak mówi Pismo. Ten drugi, początkowo agresywny, kolejnego policzka wymierzyć nie chce. Po słownym sporze prowadzonym językiem Biblii i językiem biznesu bohaterowie postanawiają dosłownie zrealizować inny biblijny nakaz: "Kto w ciebie kamieniem, ty w niego chlebem", w wyniku czego dobry chrześcijanin zabija swego bliźniego czerstwą bułką. Niezrozumienie dwuznaczności lub metafory, niedostrzeżenie ironii lub aluzji, dosłowne odczytywanie wszelkich alegorii i symboli niekoniecznie musi prowadzić do zgładzenia bliźniego, ale z pewnością jest częstą przyczyną niezręczności, zakłopotania, nieporozumień i konfliktów. Szczególnie rażące jest dosłowne rozumienie przez nam współczesnych biblijnego „oko za oko, ząb za ząb”, co zdarza się nie tylko maluczkim.
Sławomir Mrożek był mistrzem odkrywania w najprostszych życiowych sytuacjach drugiego, trzeciego, a nawet siódmego dna. Jolanta i Stanisław Apostołowie odegrali scenę, której źródło tkwiło w niewinnie brzmiącym ogłoszeniu prasowym o wynajęciu pokoju. Gdy zainteresowana wynajęciem osoba zgłasza się do ogłoszeniodawcy powoli odkrywa prawdę, że pokój nie jest samodzielny, że nie ma pięknego widoku za oknem, że nie ma nawet oddzielnego łóżka. Po długim kluczeniu ogłoszeniodawca ujawnia, że nie chodziło w istocie o wynajęcie pokoju, ale o znalezienie osoby, która pomoże dojrzałemu małżeństwu wyzwolić się spod nieustannej kontroli ojca. Główny bohater tej sceny gra człowieka z klasą, jednak w istocie jest niedojrzałym, małym krętaczem niezdolnym do wyzwolenia się spod kurateli rodziciela.
Również prostą czynnością jest rozwiązywanie rebusu, ale nie zawsze i nie dla wszystkich. Dla niektórych może stać się życiową misją. Możemy zapewne wskazać wokół siebie osoby skupione absolutnie na swoich małych sprawach, osoby, które poza własnym podwórkiem nie dostrzegają nic innego. Zofia Sokołowska i Stanisław Mancewicz ukazali to w scenie, której bohater kilka dziesięcioleci poświęcił na rozwiązywanie rebusu. Gdy tego dokonał, nie kryjąc dumy, szukał nieistniejącej już redakcji, aby odebrać nagrodę. Zajęty rozwiązywaniem gazetowej szarady nie zauważył, że była jakaś wojna, że były jakieś totalitaryzmy, że nie tylko nie ma już redakcji, która wydrukowała jego rebus, ale nie ma już świata, w którym ta redakcja funkcjonowała.
Inna prosta sytuacja jaką jest spędzenie nocy w hotelu też może stać się przyczyną zaskakujących i czasem przykrych życiowych doświadczeń. Katarzyna Podkanowicz w swoim monologu ukazała męczarnie hotelowego gościa nękanego przez osobnika zajmującego pokój piętro wyżej. Bohaterka z błogim momencie zasypiania zostaje brutalnie wybudzona głośnym odgłosem rzuconego buta. Kolejne długie chwile spędza na niecierpliwym wyczekiwaniu hałasu związanego ze zdjęciem drugiego buta. Wreszcie ponownie pogrąża się w błogim zasypianiu, aby kolejne, trzecie już głośne uderzenie wybudziło ją ponownie i wpędziło w jeszcze większe rozdrażnienie oraz długie godziny męczącej bezsenności. Czyżby gość mieszkający wyżej miał trzy nogi? Rano okazuje się, że miał nóg nie więcej niż to jest pośród ludzi ogólnie przyjęte, ale że rzucał on butami chcąc wypłoszyć hotelowe myszy. Tak oto nierozważne zachowanie skazuje bliźniego na cierpienie. Wcielając się w postać swojej bohaterki Katarzyna Podkanowicz wykreowała wiarygodny psychologicznie portret kobiety skazanej na koszmarną noc w hotelu.
Również w monologu mogliśmy zobaczyć Ewę Kokot, która przedstawiła nam refleksje Mrożka na temat przyjaźni, która nie zawsze jest szlachetnym związkiem łączącym ludzi darzących się wzajemnym zaufaniem i wzajemną gotowością do niesienia pomocy. Zdarza się czasem (może nawet i często), że jedna strona przyjaźni nastawiona jest wyłącznie na branie, a druga strona zmuszana jest tylko do dawania. Manifestowanie przyjaźni bywa po prostu narzędziem do wykorzystywania bliźniego. Taką wykorzystywaną osobą była bohaterka monologu, którą przyjaciółka regularnie pozbawiała papierosów i wina, w końcu, bezceremonialnie zabrała jej jedyny płaszcz. Doprowadzona do granic wytrzymałości bohaterka nie zrywa z przyjaciółką-pijawką, nie odsuwa się od niej, ale, jak to w grotesce, rozwiązuje problem morderstwem.
Wiele utworów Sławomira Mrożka nie tylko nie traci aktualności, ale czasem znacznie celniej obrazują współczesną rzeczywistość niż rzeczywistość, do której się bezpośrednio odnosiły. Takim dziełem jest opowiadanko Cierpienia młodego Wertera, które opublikowane po raz pierwszy przed 25 laty zawierało ocenę ówczesnej młodzieży, którą, zdaniem autora, cechowały wysokie wymagania, brak wyobraźni, talentu i elementarnej wiedzy. I głębokie przekonanie, że wszystko im się należy, bo jak mówi jeden z bohaterów do dyrektora filharmonii: Przyszłość należy do nas. Nie widzi pan, że jesteśmy młodzi? Ewa Kokot i Katarzyna Podkanowicz wcielając się w postaci z tego opowiadania ukazały przepaść dzielącą człowieka rzetelnego, profesjonalnego i odpowiedzialnego od ignoranta wykarmionego medialną papką, który oczekuje od świata sławy i pieniędzy, bo przecież się urodził i w dodatku jest młody. Taka diagnoza młodości jest zapewne krzywdząca wobec wielu młodych ludzi ciężko pracujących na swoje przyszłe kariery i warto także wspomnieć, że nie tylko młodzież ulega presji współczesnej kultury popularnej. W czasach młodości Mrożka na sławę składały się talent, lata ciężkiej pracy i wyrzeczeń oraz odrobina szczęścia. Dzisiaj sławę zdobywa się tylko dzięki szczęściu i przebiegłości, dzięki którym można pokazać się w telewizyjnym lub internetowym formacie.
10 razy Mrożek jest spektaklem dynamicznym i zagranym z dużym wyczuciem poetyki autora Policjantów. Uczestniczący w nim aktorzy pokazali, że potrafią z dobrym skutkiem wygłaszać długie monologi, co nie jest przecież łatwe i proste, że potrafią się wiarygodnie wcielać w różne psychologicznie i mentalnie osobowości, że dobrze sobie radzą z komizmem i groteską. Dla widzów, którzy znają twórczość Mrożka wyłącznie ze szkolnych lektur spektakl ten stał się okazją do pełniejszego jej poznania i zrozumienia.
Premiera tego widowiska odbyła się 11 czerwca, spektakl przedstawiony w tej recenzji miał miejsce 11 października i uświetnił obchody dwudziestej rocznicy działalności Związku Rencistów i Emerytów Pożarnictwa RP. Można podejrzewać, że wśród emerytowanych strażaków i ich rodzin niewielu jest miłośników teatru, dlatego była to publiczność trudna i szczególnie wymagająca. Jednak jej żywe reakcje oraz gromkie brawa dobitnie świadczą o tym, że trud włożony w przygotowanie spektaklu przyniósł naprawdę dobre efekty.
Andrzej Milewski i Krystyna Mikulska
Andrzej Milewski i Stanisław Gołąb
Barbara Skiba i Zofia Sokołowska
Ewa Fudalewicz
Ewa Kokot
Katarzyna Podkanowicz
Katarzyna Podkanowicz i Ewa Kokot
Krystyna Mikulska i Mariusz Jelonek
Małgorzata Wagner
scena zbiorowa
Stanisław i Jolanta Apostołowie
Zofia Sokołowska i Sławomir Mancewicz
Stanisław Krzak i Maciej Mikulski
fotografie: źródło - archiwum MOK
Bogusław Pachniowski