Drukuj 

       Poprzednich burmistrzów można było cenić i lubić,  można ich było nie lubić i nie cenić,  ale żadnemu z nich nie można zarzucić braku klasy i powagi. Żadnego z nich nie można było  podejrzewać, że byli przez kogoś sterowani, że ktoś nimi manipulował, że byli tylko  malowanymi królami. No i żaden z poprzedników burmistrza Watychy nie uciekał, nie ukrywał się przed dziennikarzami, aby nie odpowiadać na trudne pytania. Jeżeli jednak burmistrz Watycha na pytania odpowiada, to robi to w sposób bardzo szczególny.  

      Pytany przez dziennikarzy o celowość zakupu samochodu dla urzędu burmistrz Watycha stwierdził tylko, że zakupiono go  z oszczędności. I tyle. Czy polecono  urzędnikom oszczędzać na spinaczach biurowych, czy  w urzędzie zużyto mniej atramentu i ołówków? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że rzeczywistą oszczędność można stwierdzić po zamknięciu budżetu i chyba jeszcze się nie zdarzyło w historii naszego miasta, aby wpływy przewyższyły wydatki! Gdzie więc te oszczędności? Wiadomo, że miejscy notable muszą jeździć, bywać i uczestniczyć. I to jest policzalne. Można to oszacować,  porównać koszty korzystania z samochodów prywatnych z kosztami utrzymania samochodu służbowego (jego cena, koszty ubezpieczenia, serwis, paliwo, bieżące naprawy itd.).  Jednak chyba nikt tego nie zrobił. Po prostu zakupiono, gdyż  wszyscy wiedzą, że najlepszym samochodem jest samochód służbowy! Tak więc zakup ten dowodzi, że obecny burmistrz dość swobodnie podchodzi do wydawania publicznych pieniędzy i przejawia pewną arogancję, gdyż nie czuł potrzeby rzetelnego wytłumaczenia lokalnej społeczności sensu wydania niemałej przecież kwoty. A można to było uzasadnić rachunkiem ekonomicznym, można było uzasadnić względami reprezentacyjnymi (chociaż klasa zakupionego pojazdu ani prestiżu ani prezencji nie zapewnia), można było jeszcze inaczej. Ale po co?

       Zakup samochodu dla Urzędu Miasta dowodzi także i cywilizacyjnego zapóźnienia, bo samochód służbowy nie jest już źródłem prestiżu. Wielu samorządowców w Europie i w Polsce manifestacyjnie pokonuje drogę do urzędu piechotą, na rowerach lub korzystając z komunikacji publicznej. Oni wiedzą, że samochód jest głównym źródłem smogu,  że zmorą współczesnych miast  są uliczne  korki i zatłoczone centra. Jednak  smog,  korki i sprawne funkcjonowanie miasta obecnym włodarzom Nowego Targu są absolutnie obojętne. W wielu polskich miastach samorządowcy ograniczają delegacje oraz motywują urzędników do korzystania z komunikacji publicznej. Działając w ten sposób przyczyniają się do zmniejszenia smogu w niewielki wprawdzie  sposób, ale przede wszystkim dają przykład, że można inaczej, dowodzą, że ekologia i sprawne funkcjonowanie miasta nie są dla nich tylko czczą gadaniną.  Jednak włodarze Nowego Targu boją się chyba, że oni sami lub ich urzędnicy będą w środkach komunikacji publicznej narażeni nie tylko na pchły lub wszawicę, ale na bliski kontakt z wyborcami, którzy coraz mniej pochlebnie wyrażają się o obecnej miejskiej władzy.