Przez wiele lat byłem przekonany, że przeszłość powinni opisywać historycy posiadający stosowny warsztat. Wierzyłem też, że po upadku komunizmu nie ma powrotu do historii jako narzędzia indoktrynacji i manipulacji. Wierzyłem, że historia będzie już zawsze nauką odporną na wpływy doraźnej polityki. I chociaż bardzo wielu historyków współczesnych nie sprzeniewierza się misji zapoczątkowanej przez Herodota, to jednak najgłośniejsi są obecnie ci, którzy próbują swoimi pracami trafić w oczekiwania dzielących posady w IPN-ie, przyznających pieniądze na granty i stypendia oraz zapraszających do publicznych mediów na uczone dyskusje z tezą.
Wiarę w koryfeuszy współczesnej historii utracił także Tadeusz Byrdak, dla którego gloryfikowanie postaci Józefa Kurasia, wzniesienie pomnika jego żołnierzom w Zakopanem oraz umieszczanie ich wszystkich w panteonie polskich bohaterów narodowych jest bolesne i niezrozumiałe.
Z poczucia bezsilności chyba i niezrozumienia dla ubrązowiania Ognia Tadeusz Byrdak sięgnął po pióro i jak potrafił, tak ukazał swój obraz tego podhalańskiego watażki. Świadkowie mówią: „Ogień był bandytą” jest tekstem pozbawionym wszelkich znamion naukowości. Tekstu tego nie tknął żaden uczony redaktor, który zadbałby o poprawność językową i stylistyczną i który sporządziłby konieczne przypisy. Ale to, co wydaje się słabością tej książki stanowi o jej niezwykłej siłe! Bo przecież przywoływani przez autora Maciej Korkuć i Tadeusz Płużański (w tekście T. Byrdaka błędnie określonym jako A. Płużyński) potrafią swoim pracom nadać odpowiedni styl i formę oraz potrafią dopełnić tekst przypisami i bibliografią, ale jednak to nie wystarczyło, aby ich obraz Ognia był wiarygodny?
Nie chcę tutaj rozstrzygać, czy Józef Kuraś był bandytą, czy też bohaterem, ale niepokoi mnie jeden szczegół: Tadeusz Byrdak napisał, że autorzy tekstów o Ogniu prowadzący tzw. badania terenowe, czyli rozmowy ze świadkami opisywanych wydarzeń i osobami znającymi Józefa Kurasia, nie chcieli rozmawiać o jego ciemnych sprawkach. Gdy rozmówcy zaczynali opowiadać o przestępczej działalności Ognia i jego ludzi wówczas wywiad przerywano lub też te jego części nie znajdowały swojego odzwierciedlenia w przygotowywanych publikacjach. Istnieją tylko dwie możliwości: albo historycy zajmujący się historią Ognia nie dotarli do przywołanych przez Byrdaka osób opowiadających o jego zbrodniach, co świadczy o braku dociekliwości i naukowych kompetencji, albo też do nich dotarli, ale ich relacje zlekceważyli, pominęli, unieważnili, co świadczy o sprzeniewierzeniu się podstawowym wartościom przyświecającym ludziom nauki. Jeżeli Maciej Korkuć, historyk zatrudniony w Instytucie Pamięci Narodowej i autor najpoważniejszego opracowania na temat Kurasia i jego oddziału (lub bandy)* nie słyszał o krążących na Podhalu opowieściach o przypisywanych im rabunkach, zabójstwach i gwałtach to znaczy, że prowadził on swoje badania nie dość wnikliwie. Jeżeli jednak o nich słyszał a ich wymowa oraz niebagatelna liczba nie skłoniły go do jakiejkolwiek formy sprawdzenia ich prawdziwości, to wyjaśnienie jest tylko jedno; miał napisać działo o żołnierzu wyklętym i takie dzieło napisał! Z całą pewnością książka Macieja Korkucia przeżyje świadków zbrodni i gwałtów Józefa Kurasia (są to już ludzie z ósmym i dziewiątym krzyżykiem na karku) i na to Maciej Korkuć prawdopodobnie liczy.
Rodzina Tadeusza Byrdaka doświadczyła wiele zła, których głównym sprawcą był Józef Kuraś. Ogień w oczach Byrdaka był człowiekiem niezwykle brutalnym, porywczym, okrutnym i mściwym. Mordów, gwałtów i rabunków dokonanych przez Ognia nie tłumaczy osobista tragedia jaką było wymordowanie przez Niemców jego najbliższych. Uzurpowanie sobie prawa do wydawania wyroków śmierci, które często ferowano na podstawie pomówień i niesprawdzonych donosów wydaje się być wystarczającym świadectwem tego, że Józef Kuraś bardziej był lokalnym watażką niż ideowym bohaterem walczącym z komuną. Armia Krajowa i inne formacje wojskowo-polityczne polskiego państwa podziemnego wydawały wyroki śmierci na konfidentów, kolaborantów i zdrajców, ale zanim zostały one wykonane musiał być przeprowadzony proces i zapaść wyrok. Wszystkie te działania odpowiednio dokumentowano, nadawano im na miarę możliwości charakter formalno-prawny, aby uniknąć oskarżeń o nadużywanie władzy lub kierowanie się niskimi pobudkami. O to wszystko Józef Kuraś nie dbał. W pewnym momencie zachowywał się jak lokalny pan życia i śmierci maniakalnie doszukujący się wokół siebie spisków, zdrajców i wrogów.
Książka Tadeusza Byrdaka jest rozpaczliwym wołaniem o prawdę i ważnym głosem w dyskusji nie tylko o Ogniu. Uporczywe gloryfikowanie Józefa Kurasia (Ognia) i Romualda Adam Rajsa (Burego) przez historyków, publicystów i polityków rządzącej partii w dłuższej perspektywie przyniesie skutek odwrotny od oczekiwanego. Jeżeli bohaterstwo, niezłomność i poświęcenie żołnierzy, którzy po roku 1945 nie złożyli broni i walczyli o Polskę wolną i demokratyczną będzie symbolizowane przez ludzi, na których ciążą poważne oskarżenia, to może się okazać, że w społecznym odbiorze zrodzi to negatywny obraz wszystkich niezłomnych.
Swoją publikację Tadeusz Byrdak kończy apelem do najwyższych osób w państwie o zweryfikowanie, w imię historycznej prawdy i zwyczajnej uczciwości, oficjalnych przekazów dotyczących Józefa Kurasia. I jestem przekonany, niestety, że najwyższe osoby w państwie na apel ten zostaną obojętne.
* Maciej Korkuć, Józef Kuraś "Ogień". Podhalańska wojna 1939-1945, Attyka, Warszawa 2012.