Blue Flower

       Na przełomie kwietnia i maja przebywałem na Ukrainie Zachodniej.  Szukałem tam przede wszystkim śladów polskiej historii oraz miejsc, pejzaży i klimatów znanych mi z opowieści rodzinnych, gdyż moich korzeni należy szukać w okolicach Stanisławowa i Tarnopola. 

       Z wielu oczarowań i rozczarowań, z zadziwień i zauroczeń w pamięci utkwiły mi   trzy obrazki: klęcząca starowinka całująca w rękę wyniosłego popa  ( w Ławrze Poczajowskiej),  rytuał poświęcenia nowego mercedesa (w Krzemieńcu) oraz wiersz spontanicznie powieszony obok tablicy upamiętniającej ofiary Majdanu (w Kołomyi).

      No i Lwów, oczywiście! Ale o tym mieście, o polskich w nim tropach, o jego dniu dzisiejszym pisać odwagi nie mam, gdyż tylu innych zrobiło to i z lepszą znajomością tematu i lepszym piórem.

      Wołyń, Podole, Bukowina, Zbrucz, Żółkiew, Dniestr, Lwów, Stanisławów, Krzemieniec, Kołomyja, Zbaraż, Chocim, Kamieniec Podolski są nazwami, które jeszcze wielu Polakom kojarzą się z historią Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej, z utraconym światem dzieciństwa, z miejscami, które jeszcze można znaleźć na pożółkłych fotografiach dziadów i pradziadów. Ale to wszystko jeszcze pamiętane, jeszcze kojarzone, jeszcze budzące  jakieś emocje staje się przeszłością  nie tylko magiczną, ale nazbyt odległą, nazbyt skomplikowaną i obojętną po prostu.

       Chronić przed tą  obojętnością może tylko bywanie tam. Jeżeli nie przejdzie się ulicami Lwowa, jeżeli nie przysiądzie się na Stanisławowskim rynku, jeżeli  nie ukaże się naszym oczom dech zapierający w piersiach widok na zamek w Chocimiu, jeżeli nie przespaceruje się renesansowymi uliczkami  Żółkwi, jeżeli nie wejdzie do ruin Okopów Świętej Trójcy i nie popatrzy na Krzemieniec z zamkowego wzgórza, to nie pojmie się nigdy nie tylko ducha Kresów, ale także wielkości tej kultury brutalnie odciętej od swojego źródła i od swoich korzeni.

 

Lwów o zmierzchu

 

Kozak to najczęstszy symbol współczesnej Ukrainy. Polskie pałace, zamki i twierdze służą dziś głoszeniu kozackiej chwały ( tak to zostało ujęte przez moją żonę)

Piękny i cierpliwie czekający na renowację renesansowy rynek w Żółkwi 

 

 

 

Magnacki pałac (Podhorce) też czeka na hojnego mecenasa i konserwatora 

 

Cerkiew  w Ławrze Poczajowskiej ( w budowie)

      Na brak pieniędzy i mecenasów nie może narzekać ukraiński kościół prawosławny. Nie można jednak zachwycać się kunsztem, ogromem (gargantuicznym?), bogactwem i  rozmachem  odrestaurowanych lub budowanych cerkwi widząc wszechobecną na Ukrainie biedę. Jej obecny premier, też oligarcha, gdy dorobił się wielkich pieniędzy mieszkańcom Winnicy ufundował fontannę za 10 milionów dolarów. Nie założył fundacji, nie wsparł żadnego społecznego celu, nie przeznaczył pieniędzy na rozwój nauki, na opiekę medyczną, ale na podświetlaną fontannę! To jakoś współbrzmi z budową niewyobrażalnie wielkich  i  niewyobrażalnie złoconych świątyń w kraju naprawdę biednym. 

 

Dom Bruno Schulza w Drohobyczu

       

     Tablica upamiętniająca miejsce śmierci pisarza została wyrwana z chodnika przez meneli handlujących złomem. Zainstalowano nową a śruby ją mocujące wkręcono w grubą warstwę betonu! W zasadzie tylko tablica na domu pisarza i tablica wśrubowana w chodnik  przypominają o obecności autora Sklepów cynamonowych w Drohobyczu. Twórczość Schulza  zna cały czytający świat i dlatego mógłby się on stać elementem promocji Drohobycza oraz źródłem pieniędzy  płynących z upamiętnienia miejsc, w których dojrzewał, jadał, rozmyślał, spacerował, rysował czy też w których po prostu bywał w najbardziej prozaicznych celach. Jednak władze Ukrainy chyba się trochę wstydzą faktu, że ten piszący w języku polskim  żydowski pisarz  urodził się  własnie tam.  

       W wielu miejscach Ukrainy znajdują się tablice upamiętniające ofiary Majdanu. W Kołomyi obok takiej tablicy spontanicznie przyklejono wiersz Nadii Kmietjuk, poetki, która od lat dwudziestu, z powodu choroby, nie opuszcza swojego mieszkania. 

 

 

 

 

Nadia Kmietjuk

Niebiańskie oddziały

Dziękuję Wam za życia…-

 Modli się anioł zbolały.

 Bociany szybują po niebie -

 Dusz rozstrzelanych oddziały…

 

W cichej goryczy się wznoszą -

Nadpalonych skrzydeł szwadrony …

Dziękuję Wam za życia!....-

Krzyk serca szalony.

 

Dziękuję Wam za wiosnę -

Wieczności przeszliście próg.

Już Opłakali Was tutaj

I ojciec… i syn… i wnuk…

 

Dziękuję Wam za wiosnę –

Szlochem spętana, cierpieniem…

Płaczę… zasnąć nie mogę….

Niech nigdy nie zaśnie sumienie!....

                                     ( wiosna 2014)  

            Moje tłumaczenie tego wiersza jest zapewne nieudolne, gdyż ani nie znam języka ukraińskiego, ani nie mam licencji tłumacza, dlatego zamieściłem zdjęcie oryginału, aby ktoś bardziej  kompetentny ode mnie mógł zrobić to lepiej.

           Na Ukrainie jest też wszechobecny konflikt w Donbasie. Umundurowani mężczyźni są wszędzie a młodzi chłopcy w moro krążą wokół dworców kolejowych zmierzając do domów lub do jednostek wojskowych. A powinni chadzać na randki, studiować, pracować, zakładać rodziny lub robić wiele innych rzeczy a nie strzelać i być celem dla innych strzelców. Tyle.