Drukuj 

czuwaj - kiedy światło na górach daje znak -  wstań i idź- z Marcinem Kęskiem rozmawia Gabriel Wolski

(Zdjęcie: Piotr Piątek)

 

Gabriel Wolski: Dlaczego tytuł Twojej wystawy zaczerpnąłeś z poezji Zbigniewa Herberta? Czy chcesz przez to nadać swoim fotografiom jakieś szczególne znaczenie, jakąś moralną głębię?

Marcin Kęsek:  Przesłanie Pana Cogito Zbigniewa Herberta jest wierszem szczególnym, wzywa on do jakiegoś niezwykłego heroizmu, do jakiejś moralnej wzniosłości, do życiowej  odwagi. Ja  wykorzystałem tutaj jego dosłowne znaczenia, które wyrażają moją pasję. Dla mnie oświetlone słońcem góry są wyzwaniem, które podejmuję: wstaję i idę, dźwigając swój cały fotograficzny sprzęt.  

 No to czym jest dla Ciebie fotografia?

MK: Można powiedzieć krótko, że jest życiową pasją. Jednak przede wszystkim jest ucieczką od codziennego zgiełku, jest próbą pokazania otaczającego mnie świata, jest próbą ukazania jego ukrytego piękna,  którego często nie dostrzegamy. Fotografia jest dla mnie  także ciągłym podążaniem za ciekawym światłem, które potrafi stworzyć niepowtarzalny  klimat i ciągłą pogonią za budzącym zmysły kadrem. Jest też formą wyrażenia emocji, których doświadczam,  obcując z obrazami tworzonymi przez naturę.

 

Miłość do gór i miłość do fotografii. Co było najpierw? Jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią?

MK: Myślę, że najpierw były właśnie góry, a dopiero z czasem zapragnąłem zapisywać obraz, jaki roztaczał się przed moimi oczami. Fotografia jednak bardzo szybko stała się moją pasją najważniejszą. Uciekam do niej w każdej wolnej chwili i bardzo męczy mnie czas bez aparatu w ręce. 

 

Co chcesz w fotografii osiągnąć?

To co robię teraz sprawia mi ogromną frajdę i cieszę się, że mogę robić w życiu to, co bardzo lubię. Co chciałbym osiągnąć,  tego do końca nie wiem, ale na pewno chciałbym z żoną zobaczyć trochę świata, zwiedzić nowe miejsca, których dotąd nie widziałem, chciałbym  poznać nowe kultury i  wszystko to zapisać na kartach pamięci. Cieszą mnie też udziały w konkursach fotograficznych oraz możliwość dzielenia się efektami mojej pracy  z innymi osobami. Wystawa w MOK-u  jest moją pierwszą indywidualną wystawą  fotografii krajobrazowej. Jej przygotowanie i otwarcie było dla mnie wielce stresujące, ale także dało mi uczucie spełnienia. 

Czy masz jakieś swoje tajemnice warsztatowe związane z fotografią?

Tajemnic to raczej nie mam…  Na pewno istotnym czynnikiem jest światło - najczęściej poranne, gdyż uwielbiam jego szczególną subtelność, a gdy do tego dochodzi jeszcze delikatna mgła lub ciekawe niebo,  to właśnie te chwile są najbardziej pożądane dla zajmującego się fotografią krajobrazu. W poszukiwaniu tych właśnie chwil wstaję długo przed świtem, aby  we wcześniej zaplanowanym miejscu zjawić przed wschodem słońca. Czasami w ogóle nie kładę się spać, jeżeli do pokonania mam dłuższą trasę. Zdarzało się także, że to samo miejsce musiałem odwiedzić kilka razy, żeby trafić na idealne warunki oświetleniowe i ciekawe niebo.

 

Czy masz jakieś szczególne wspomnienie, przygodę, zdarzenie związane z fotografowaniem?

Tak. Pamiętam jedną taką sytuację doskonale. W kwietniu 2010 roku zbudziłem się w środku nocy z ogromnym pragnieniem wyjścia  na jakiś nocny plener. Szybko się ubrałem, spakowałem do plecaka sprzęt fotograficzny i dopiero w samochodzie zacząłem zastanawiać się,  gdzie tak w zasadzie mnie ciągnie. Szybko też zdecydowałem, że ciekawie mogłoby być na Trzech Koronach, więc pojechałem w kierunku Sromowiec Niżnych. Była bardzo kiepska widoczność, mgielnie i w dodatku księżyc był w nowiu. Wcześniej na Trzech Koronach byłem tylko raz i to w ciągu dnia.  Pośpiech spowodował, że nie wziąłem ze  sobą latarki czołowej, więc drogę oświetlałem sobie bladym światłem komórki. Nie zabrałem także mapy.  Postanowiłem pójść szlakiem w górę. Na szczyt dotarłem tuż przed świtem, gdy wspiąłem się na Okrąglicę,  byłem tuż nad chmurami. Widok był nie z tej ziemi! Te przelewające się dołem chmury i  wyrastające z nich pienińskie „wyspy”. To jednak nie wszystko, zobaczyłem wówczas na własne oczy bardzo rzadkie zjawisko, jakim jest widmo Brockenu. Tej wyprawy nie zapomnę nigdy.

Czy masz swoją definicję dobrego zdjęcia? Jak ona brzmi?

Dla mnie dobre zdjęcie to takie, które potrafi zatrzymać widza na dłuższą chwilę. Dobra fotografia ma w nas wyzwalać uczucia, budzić emocje, zaciekawić, czasami przyprawić o dreszcze. Na dobre zdjęcie składa się wiele czynników, czyli na przykład światło, kompozycja, moment, kolor, kontrast, linia, perspektywa, ogniskowa obiektywu, warunki pogodowe, itd. Są oczywiście poradniki techniczne i różne reguły, ale dla mnie osobiście złotej recepty nie ma. Dobre zdjęcie ma przyciągać oko oglądającego. Nietrudno jest patrzeć na zdjęcie, trudno jest znaleźć w nim głębszy sens i dostrzec w nim wyjątkowość na tle tysięcy, milionów innych. 

W krótkim czasie udało Ci się  zdobyć  kilka ważnych wyróżnień. Czemu je zawdzięczasz?

Chyba temu, że znalazłem się z aparatem w odpowiednim miejscu i czasie. 

Czy poza fotografią górską, pejzażową zajmujesz się jeszcze innymi formami fotografii? Jeśli tak, to jakimi?

Bardzo interesuje mnie fotoreportaż i być może w przyszłości w tę stronę skieruję się bardziej. Ciekawią mnie ludzie, więc może właśnie dlatego. Bardzo cenię sobie prace takich fotoreporterów jak James Nachtwey oraz znakomitych polskich fotoreporterów Tomasza Gudzowatego i Tomasza Tomaszewskiego. W  ostatnim czasie, ze względu na konflikt na Ukrainie,  zainteresowały mnie prace Jakuba Szymczaka.

 

Jakimi uwagami o sprzęcie fotograficznym możesz się podzielić z czytelnikami „Suplementu”? Jakich rad mógłbyś udzielić chcącym zająć się fotografią bardziej poważnie?

Nie wiem, co w tej materii mógłbym poradzić, gdyż form uprawiania fotografii jest bardzo wiele. Dla mnie sprzęt ma znaczenie o tyle, że czasami chcę sfotografować coś szerzej, bo lepiej w szerszym kadrze dany temat może wyglądać, a czasami dana scena, osoba wygląda lepiej na dłuższej ogniskowej.  Dlatego w moim plecaku fotograficznym można znaleźć  zarówno obiektywy szerokokątne jak i teleobiektyw. Krajobrazy najczęściej fotografuję, gdy światło jest nisko nad horyzontem i w takich sytuacjach  fotografowanie „z ręki” jest niewskazane, dlatego praktycznie zawsze na swoje fotograficzne  wyprawy zabieram ze sobą solidny i ciężki statyw. Zawsze mam też  różnego rodzaju filtry (szare, połówkowe oraz polaryzacyjny), ściereczkę do przeczyszczenia obiektywów, a także zapasowe baterie do aparatu i karty pamięci. Myślę, że warto zacząć przygodę z fotografią od poznania trzech zależnych od siebie pojęć: czasu naświetlania, wartości przysłony (F) oraz ISO (czyli czułości matrycy). Ja zaczynałem od różnego rodzaju książek o tematyce fotograficznej, różnych poradników w sieci oraz porad doświadczonych fotografów z Polski i ze świata, których prace do dzisiaj bardzo mnie inspirują. Jednak najwięcej wiedzy czerpałem z ciągłego praktykowania z aparatem w terenie.

Czy uważasz się już za artystę fotografika?

Jestem fotografem amatorem. Robię to, co najbardziej lubię, w pełni się temu poświęcam i mam głowę pełną pomysłów.  Czuję się bardziej marzycielem, gdyż pociąga mnie poznawanie świata, a aparat jest doskonałym narzędziem do zapisywania odczuć, wrażeń i emocji, które towarzyszą mi w bliższych i dalszych wyprawach. Po prostu:  robię to co lubię, a dodatkowym i szczególnym źródłem satysfakcji jest możliwość pokazania efektów swojej pasji innym.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

     Wywiad przeprowadzony został 13 lutego 2014 roku w MOK-u podczas  wernisażu wystawy fotograficznej Marcina Kęska, który  urodził się  19 czerwca 1987 w Nowym Targu i ukończył Technikum Agrobiznesu w tutejszym Zespole Szkół Rolniczych. Jego pasją jest przede wszystkim fotografia, ale także uprawia narciarstwo zjazdowe, podróżuje i słucha dobrej muzyki. Zdjęcia publikował dotychczas w "Traveler National Geografic”, „Digital Foto Video”  i „Foto Kurierze”.  Za swoje prace Marcin Kęsek zdobył wyróżnienia na  międzynarodowych konkursach fotograficznych organizowanych przez CEWE COLOR, AG&Co OHG i Panoramio. Jego dotychczasowym największym sukcesem jest zdobycie drugiego miejsca w Międzynarodowym Konkursie Fotograficznym im. Jana Sunderlanda „Krajobraz Górski” (2012). Również drugą nagrodę zdobył w „Tatrzańskiej Jesieni” (2013). Wcześniej uczestniczył w wielu zbiorowych wystawach fotograficznych, w roku 2012 wraz z Piotrem Piątkiem, wystawiał swoje prace w Galerii „Jatki”. 

Widmo Brockenu, o którym mówił Marcin Kęsek, jest rzadkim zjawiskiem optycznym występującym w górach, które polega na zaobserwowaniu  własnego cienia na chmurze znajdującej się poniżej obserwatora. Czasem ten cień jest otoczony tęczową obwódką zwaną glorią. Zjawisko to można zaobserwować, gdy obserwator znajduje się na linii pomiędzy słońcem a mgłą, która położona poniżej obserwatora rozprasza i odgrywa rolę ekranu.

                                                                                                                              Gabriel Wolski

mso-spacerun: yes;