Blue Flower

          Notabene: wielokrotnie zastanawialiśmy się z przyjaciółmi, czy w wypadku Miłosza należy już mówić o alkoholizmie, czy też nie. Z pewnością uwielbiał alkohol i mógł wypić przerażające jego ilości. Brak mrożonej wódki po wieczorze autorskim był grubym błędem organizatorów, zaproponowanie w takim momencie wina czy szampana równało się igraniu z życiem. Ale nazwanie tych upodobań nałogiem czy uzależnieniem byłoby przesadą. Poza tym, co Miłosz podkreślił w wywiadzie, jaki z nim przeprowadziłem -  nigdy nie posługiwał się alkoholem jako używkaą stymulującą do pisania. Jego możliwości i wyczyny w tej konkurencji były legendarne i niewielu zawodników mogło mu dotrzymać kroku. W roku 2000 na spotkanie Poetów Wschodu i Zachodu przybył do Krakowa przyjaciel Brodskiego Jewgienij Riejn - człowiek o wyporności beczkowozu i możliwościach, na oko, nieograniczonych. Oczywiście po czytaniu wierszy, rozmowach o poezji, udzieleniu odpowiedniej liczby wywiadów i podpisaniu niezliczonej liczby książek, podczas wieczornej biesiady doszło do polsko- rosyjskiej konfrontacji. Honoru Litwy bronił Tomas Venclova – zawodnik również liczący się w tej dyscyplinie. Riejn padł, żona Venclovy nazajutrz rano zadzwoniła do Carol, żeby z trwogą zapytać, czy Czesław żyje. Zdumiona Carol odpowiedziała: „He,s fine”. Podobno to geny decydują o możliwościach w tej dziedzinie. Czesław musiał mieć geny żmudzkiego niedźwiedzia. (Jerzy Illg, Tropiciel istotności, w: Obecność. Wspomnienia o Czesławie Miłoszu, PWN, Warszawa 2013.)

         Wpływ alkoholu na organizm człowieka zależy od bardzo wielu indywidualnych uwarunkowań.  Niewielu posiada taką odporność  jak Czesław Miłosz, który mając osiemdziesiąt dziewięć lat potrafił pokonać młodszego o ćwierć wieku poetę rosyjskiego. Przykład polskiego noblisty zdaje się dowodzić, że popadanie w alkoholizm nie zależy tylko od ilości spożywanego alkoholu, ale od wielu różnych czynników, które jeszcze nie zostały do końca rozpoznane i opisane przez stosowne nauki.

           Przyglądając się związkom literatury z alkoholem można  stwierdzić, że kilka  wielkich talentów literackich alkohol zniszczył (Rafał Wojaczek), ale można też wskazać twórców, którzy dzięki swojemu alkoholizmowi weszli do wielkiej literatury (Charles Bukowski ).

            Można też zauważyć, że jeszcze w połowie ubiegłego wieku uzależnienie alkoholowe pisarza  było zazwyczaj skrywane, należało do sfery intymnej.  Niewielu piszących alkoholików przyznawało się do tego publicznie. Niewielu też traktowało swój nałóg jako materiał literacki, co stało się zjawiskiem dość powszechnym dopiero w literaturze ostatnich dziesięcioleci.

          Psychiatra i filozof Antoni Kępiński w książce Rytm życia wyróżnił kilka stylów picia:

- neurasteniczny - przyczyną picia jest duże i stałe zmęczenie, poczucie bezsensowności, zdenerwowanie, psychiczny dyskomfort ( Herbert, Osiecka),

- kontaktywny - alkohol pije się  w towarzystwie, aby umocnić lub polepszyć relacje z innymi ludźmi  (Głowacki, Stachura),

- dionizyjski -  alkohol spożywany w dużych ilościach ma pomóc w zapomnieniu   o rzeczywistości, pomaga uzyskać stan zamroczenia i przeżyć coś niecodziennego, w codziennym  wydaniu to: w Polskę idziemy! ( Himilsbach),

- heroiczny - wypity alkohol wyzwala  poczucie mocy, taki styl picia często prowadzi do agresji i wybryków chuligańskich ( Hłasko),

- samobójczy -  pije się  po to, aby zapomnieć o tym, co  boli i dręczy, alkohol jest formą ucieczki od wrogiej  rzeczywistości ( Herbert, Osiecka, Grochowiak, Broniewski).

        Profesor Kępiński stwierdził także,  że alkohol pomaga  redukować udrękę pytań związanych z obrazem samego siebie. Im obraz samego siebie jest dalszy od oczekiwań, tym głębiej sięga się po alkohol. Ale ucieczka w alkohol zdaniem tego myśliciela rodzi zasadnicze  niebezpieczeństwo: Trzeba pić do dna, by dojść do dna swej duszy. A że dna tego w rzeczywistości nie ma, więc im głębiej się schodzi, tym większą ciemność się widzi i zapanowuje ochota skończenia ze sobą, w czym też alkohol pomaga, przynosząc zamiast śmierci utratę świadomości.

        Definiowanie, porządkowanie i klasyfikowanie ułatwia nam poruszanie się po każdej nieco bardziej skomplikowanej sferze rzeczywistości. Z tego względu ująłem temat związków alkoholu i literatury w trzy aspekty:

       Aspekt pierwszy; tworzenie dzieł o problemach z alkoholem przez pisarzy, którzy osobiście tego problemu nie doświadczyli.

      W tym aspekcie można umieścić prosty dydaktyzm Kochanowskiego (fraszki) i Krasickiego (satyry i Monachomachia) oraz zabawne przestrogi  Wisławy Szymborskiej, która genialnie rozwinęła ludową mądrość od wódki rozum krótki  tworząc tzw. odwódki:

Od wina wszędzie łysina.

Od samogonu utrata pionu.

Od whisky iloraz niski.

Od cherry nogi cztery.

Od malagi prosto do zgagi.

Od absyntu zanik talyntu.

         Mieści się także tutaj przejmujący portret alkoholika ze  Zbrodni i kary Fiodora Dostojewskiego. Marmieładow, który pierwotnie miał być głównym bohaterem powieści, jest pijakiem budzącym współczucie i jest on także najczęściej pierwszą  kreacją literacką zmuszającą czytelnika do refleksji o wpływie alkoholu na człowieka. Pewnym problemem dla mnie jest wyznanie Marmieładowa;  Owszem, im więcej piję, tym więcej odczuwam. Właśnie dlatego piję, że w trunku tym szukam współczucia i serca. Nie wesela szukam, lecz jedynie boleści... Piję, albowiem pragnę dotkliwiej cierpieć!, gdyż znawcy tematu twierdzą, że pijący alkoholik nie przyznaje się do swojego alkoholizmu.       

      Drugi aspekt;  pisarze uzależnieni od  alkoholu, ale temat alkoholu pojawia się w ich twórczości marginalnie.

          W tym aspekcie mieszczą się twórcy, którzy nie manifestowali swojego alkoholizmu, jednak nie był on tajemnicą dla środowiska i dla ludzi interesujących się życiem literackim. Do publicznej wiadomości   wiedza o pijaństwie tego czy innego literata docierała najczęściej za pomocą  anegdoty. Krzysztof Gąsiorowski zapisał historię nocnej dyskusji i pijaństwa, którym oddawali się Stanisław Grochowiak i Piotr Kuncewicz:

       Dopiero gdy świt w fontannach zorzy nadciągnął od strony Azji, zdecydowali się wracać do hotelu. Szli pogrążeni w rozmowie i nagle… przegrodziła im drogę ogromna, niebosiężna ściana i z nieodpartą siłą przyciągnęła do siebie. Kwadratowy otwór z żeliwną kratą był tuż nad ich głowami.

- A słowo ciałem się stało – wyszeptał Staszek. – Czy nie mówiłem? Czy nie ostrzegałem, że wkroczyliśmy na niebezpieczne tematy? To koniec.

     Szamotali się, usiłując się oderwać od napierającego muru, ale próżne były ich wysiłki. Uspokoili się więc, umilkli, czekali. I tak mijał eon za eonem.

- Przyjacielu – zduszonym głosem odezwał się po jakimś czasie Kuncewicz. – Przyjacielu, skupmy się. Może nie jest tak źle. Może to nie jest jeszcze kraniec naszego Wszechświata. Może nie jest to nieprzekraczalna granica bytu. Może nie są to także, Wergiliuszu, Mury Piekielne, chociaż tak nas pociągają… Może to jest ten pokryty brukiem duży plac targowy, którym przechodziliśmy wczoraj, a okratowany otwór, to wylot kanalizacyjny, my zaś, przyjacielu, po prostu … leżymy.

- I za co nas tak, Boże, ukarałeś – jęknął Grochowiak. Był to bowiem poeta metafizyczny i odwoływał się w swojej twórczości do religijnych motywów.

        Schlać się do nieprzytomności i w takim stanie upaść na bruk może menel lub prosty Kowalski, poeci nawet w  chwilach najgłębszego upojenia alkoholowego zachowują trzeźwość umysłu i zdolność do konwersacji o sprawach ostatecznych. Tworzenie i powtarzanie takich anegdot budowało literackie legendy, zgodnie z którymi Himilsbach, Głowacki, Hłasko i inni mogli wypić niewyobrażalne ilości wódki bez szkody dla ich wątrób, intelektów i sił twórczych.

 

           Trzeci aspekt - pisarze tonący  w alkoholu i temat alkoholu jest w ich literaturze dominujący

   (Pilch, Bukowski, Jerofiejew, Lowry )

        W tym miejscu należałoby się zastanowić, czy rzeczywiście alkohol zabija talent. (Od absyntu zanik talyntu). Talent literacki w szczególności. Znając życie i mając wiele przykładów z otaczającej nas rzeczywistości wiemy, że alkohol niszcząc szare komórki ogranicza stopniowo zdolność alkoholika do logicznego myślenia, do odczuwania, alkohol wypłukuje z jego świadomości wszystko, co nie łączy się z piciem. A  z drugiej strony mamy kilka przykładów, które dowodzą, że pisarz zmagający się z alkoholizmem tworzy ciekawe, oryginalne i zaskakujące dzieła. Takim pisarzem zdaje się być Jerzy Pilch, który swój alkoholizm uczynił ważnym tematem twórczości.  W przypadku Pilcha warto zatrzymać się nad zdaniem wypowiedzianym przez  głównego bohatera  Pod Mocnym Aniołem:  Ach, panie doktorze, ja wiem, przecież ja doskonale wiem, że nie można, zwłaszcza w moim wypadku nie można, pijąc, żyć długo i szczęśliwie. Ale jak można żyć długo i szczęśliwie bez picia?   Jerzy Pilch  i Marek Hłasko tworzyli pewną legitymację dla swojego alkoholizmu; pijemy, bo jesteśmy wrażliwi, bo otaczający nas świat jest zły, brudny i prostacki. Tylko picie pozwala przetrwać jednostkom wybitnie wrażliwym w tym okrutnym świecie.

        Najbardziej adorowanym alkoholikiem w literaturze amerykańskiej ostatnich kilku dziesięcioleci jest Charles Bukowski, który jest autorem wielu złotych, diamentowych i platynowych myśli o alkoholu:  

       Na tym polega problem z piciem. Gdy wydarzy się coś złego, pijesz, żeby zapomnieć. Kiedy zdarzy się coś dobrego, pijesz, żeby to uczcić. A jeśli nie wydarzy się nic szczególnego, pijesz po to, żeby coś się działo. ( Kobiety)

        Powiem szczerze: byłem przerażony życiem, tym wszystkim, co człowiek zmuszony jest robić tylko po to, by mieć na jakąś strawę, kąt i odzienie. Dlatego właśnie nie wstawałem z łóżka i piłem. Kiedy pijesz, to świat nadal gdzieś tam sobie istnieje, ale przynajmniej na chwilę zdejmuje Ci nogę z gardła. ( Faktotum)

          Przeczytałem dwie powieści i jeden zbiór opowiadań tego amerykańskiego pisarza. Czyta się go świetnie. I czyta się wszystkie jego tytuły jak jedną wielką narrację o piciu i seksie, o seksie i piciu, między którymi są krótkie przerwy tylko na rozpoznawanie wszelkich stadiów kaca. W jednym ze swoich felietonów Wojciech Kuczok zauważył, że Chinaski, alter ego autora i  główny bohater prozy Bukowskiego;

- im mniej dbał o sławę i powodzenie, tym bardziej stawał się sławny i rozpoznawalny,

- im mniej pisał, tym lepiej mu to wychodziło,

- im bardziej opędzał się od kobiet, tym bardziej mu się one  narzucały,

- im więcej pił, tym bardziej był trzeźwy!

    No właśnie! Im więcej pił, tym bardziej był trzeźwy. Im bardziej był zapijaczony i zaniedbany, tym bardziej piękne, inteligentne i młode kobiety mu się narzucały.

      Julian Tuwim zauroczony niezwykłą inwencją Polaków w określaniu wszystkich sytuacji, stanów i okoliczności związanych z alkoholem stworzył Polski słownik pijacki i antologię  bachiczną. W tym szczególnym dziele na stronach 13-27 zgromadził Tuwim synonimy czasowników pić, wypić, pośród których znajdziemy tradycyjne golić, walnąć, chlać i chlapnąć, ale także chrupać sroczkę, kosić, omywać, przygrzewać i szlamować. Pośród synonimów wódki w słowniku Tuwima znaleźć można i  furię i boską obrazę  i przewrotnicę. Jest także pośród nich biała mokka – wódka podawana w filiżankach w czasie postu. 

        Sfery, w których  funkcjonował Julian Tuwim pijały alkohole bardzo wykwintne. Należał do nich między innymi koktajl polski sporządzany według przepisu zawartego w Nowym kucharzu polskim z roku 1929: 30 g starki, 15 g węgierskiego wina, 10 g nalewki na śliwkach, 10 g soku wiśniowego, 10 kropli syconego miodu, 10 g soku cytrynowego, 5 kropli gdańskiego kimmlu, 4 g angostury, wszystko skłócone lodem, a do kieliszka skrawek skórki cytrynowej i wiśnia”. 

        W kontekście tego niezwykle poetyckiego  przepisu  wstrząsanie lub zmieszanie drinka przez Bonda wydaje się być nie tylko prozaiczne, ale i prostackie. Jednak koktajl polski przegrywa w przedbiegach konfrontację z koktajlami przedstawionymi przez Wieniedikta Jerofiejewa  w Moskwie-Pietuszkach.

       Pić wódkę, nawet z gwinta – nie ma w tym nic prócz udręczenia duszy i próżnej fatygi. Mieszać wódkę z wodą kolońską – to znana fantazja, ale nie ma w tym żadnej wzniosłości. Wypić natomiast szklankę „Balsamu Kanaanańskiego” – w tym jest i fantazja, i myśl, i wzniosłość,  i w dodatku nuta metafizyczna.

       Który z komponentów „Balsamu Kanaanańskiego” cenimy najwyżej? No, oczywiście, denaturat. Jednakże denaturat, będąc tylko przedmiotem natchnienia, sam tego natchnienia jest całkowicie pozbawiony. Cóż wobec tego cenimy w denaturacie najwyżej? Naturalnie walory czysto smakowe. A jeszcze wyżej miazmaty, które wydziela. Ażeby te miazmaty wydzielić, potrzebna jest chociażby odrobina aromatu. Z tej to przyczyny do denaturatu wlewa się w proporcji 1:2:1 ciemne piwo, najlepiej ostakińskie albo „Senator”, i  oczyszczoną politurę.

       Nie będę wam przypominać, jak oczyszcza się politurę, wie o tym każde dziecko. Nie wiadomo dlaczego nikt w Rosji nie wie, jak umarł Puszkin  - ale jak się oczyszcza politurę, wszyscy wiedzą.

        Wieniczka, bohater i narrator,  wyrzucony z moskiewskiego uniwersytetu i po stracie  utracie kolejnych  posad jedzie do Pietuszek, aby odwiedzić tam ukochaną i synka.  Jednak nie udaje  mu  się pokonać 125 kilometrów dzielących go od szczęścia. Niektórzy interpretatorzy tego dzieła uważają, że Moskwa symbolizuje Piekło, w którym panuje zło, w którym jednostka pozbawiona jest praw i godności. Pietuszki są Rajem, w Pietuszkach ojcowie tulą swoje dzieci i swoje kochanki, w Pietuszkach wszystko jest proste, oczywiste i przewidywalne.

       Można oczywiście odczytywać dzieło Jerofiejewa w kontekście historycznym, ale jest to przede wszystkim utwór ukazujący całkowite i pokorne poddanie się alkoholowi. Wieniczka jest inteligentny, oczytany i  wrażliwy, jest zdolny do  pogłębionej i zaskakującej  refleksji, ale jest i pijakiem. Jest pijakiem przede wszystkim.  I nie szuka on  ani usprawiedliwienia, ani współwinnych stanu, w którym się znalazł.

       Nie szuka także współwinnych bohater powieści Pod wulkanem Malcolma Lowry’ego, która określana bywa mianem  Biblii pijaków. Geoffrey Firmin, główny bohater będący  brytyjskim  konsulem  w Meksyku jest przekonany, że:  Nie ma na świecie rzeczy bardziej przerażającej niż pusta butelka. Chyba że pusty kieliszek. Ale mógł poczekać; tak, czasem wiedział, kiedy zostawić butelkę w spokoju. Wysoko nad nim kilka białych chmurek ścigało na wietrze blady, prawie pełny księżyc. Pij całe rano, mówiły do niego chmury, pij cały dzień. To jest życie.

      Lowry ukazuje  ostatni dzień  życia człowieka pogrążonego  w alkoholizmie.  Firmin nie szuka Pietuszek będących symbolem Raju, Firmin poszukuje Absolutu, którego też znaleźć nie może. Pijackie wizje i halucynacje są mu bardziej bliskie niż otaczający go ludzie. Dla wielu pełna  mitów meksykańskich, chrześcijańskich i żydowskich powieść Malcolma Lowry’ego jest alegorią upadku świata, dla mnie jest przede wszystkim obrazem upadku człowieka. Wieniczka nie dotarł do Pietuszek, martwe ciało Firmina wrzucono do rozpadliny,  do której ktoś wrzucił za nim zdechłego psa.

       Należy pamiętać,  na co zwraca uwagę Marcin Sendecki,  że wokół alkoholowego natchnienia narosło wiele mitów i legend, wielu pisarzy odrywało przed środowiskiem i czytelnikami swoisty alkoholowy teatr. Leopold Tyrmand we wspomnieniach o Hłasce twierdził, że jego alkoholizm był w dużej mierze udawany.  Gdyby, zdaniem Tyrmanda,   Hłasko naprawdę pił tyle, ile opowiadał, to wątroba wysiadłaby mu  znacznie wcześniej.

         Pił Bohumil Hrabal i Stephen King, pił Jack London i Ernest Hamingway. Nie pił Miron Białoszewski. Nie piło i wielu innych. Dla czytelnika ważny jest ostateczny efekt pracy pisarza. Mniej ważne jest dla niego, czy dzieło zostało napisane przez abstynenta, przez alkoholika czy przez człowieka używającego alkoholu z przyjemnością, ale i z umiarem. 

Tekst jest konspektem wykładu (gawędy?) wygłoszonego pierwszego października w Galerii Jatki. Dobrym Duchom tej Galerii dziękuję serdecznie za życzliwość i gościnność.