Blue Flower

         I po raz kolejny, i jak zawsze Salon zaskoczył swoją odmiennością, swoją niepowtarzalnością i oryginalnością. Tym razem Państwo Krystyna i Stanisław Jaskułkowie 7 grudnia  zaprezentowali spektakl niezwykły, spektakl łączący  perły polskiej poezji XIX  i XX wieku z muzyką Chopina.

        W pewnym sensie był to spektakl ekshibicjonistyczny, gdyż  artyści  obnażyli przed publicznością wszystko to, co ukształtowało ich indywidualną wrażliwość duchową i estetyczną, co ukształtowało ich sposób rozumienia i odczuwania pewnych wartości, które nazywamy uniwersalnymi. Ukazali także pewien kanon, który kształtował duchowość i umysłowość kilku pokoleń Polaków, kanon, czyli źródła, które jeszcze nie tak dawno były wspólnym kodem przyzwoicie wykształconych i wychowanych. 

      Muzyka Fryderyka Chopina nie tylko  współtworzyła dramaturgię spektaklu, ale  także  ilustrowała romantyczną duchowość, romantyczną wizję świata i człowieka. Ten romantyczny klimat próbował uchwycić Konstanty Ildefons  Gałczyński w poemacie poświęconym sztuce (Niobe). Wiersz z tego poematu Stanisław Jaskułka  wyrecytował   na otwarcie  spektaklu;

 Spotkanie z Chopinem        

Dobry wieczór, monsieur Chopin,
Jak pan tutaj dostał się?
Ja przelotem z gwiazdki tej.
Być na ziemi to mi lżej:

Stary szpinet, stary dwór,
ja mam tutaj coś w c-dur
(taką drobnostkę, proszę pana),
w starych nutach stary śpiew,
jesień, lecą liście z drzew.

Pan odchodzi? Hm. To żal,
Matko Boska, w taką dal!
Rękawiczki. Merci bien.
Bon soir, monsieur Chopin.

       Dlaczego Chopin, to już wiemy, dlaczego Gałczyński? Na to pytanie najlepiej odpowiedział Witold Gombrowicz: Jako niefachowiec pozwolę sobie na szczerość w stosunku do Gałczyńskiego i wyznam, że nie przeczytałem w całości jego tomu. Nie przeszkadza mi to bynajmniej stwierdzać, że ta księżycowa, kocia i cygańska poezja jest wspaniała.

      Do refleksji o  polskości i Polakach wprowadziła zgromadzonych  recytacja fragmentu wiersza Szli krzycząc: „Polska! Polska!” Juliusza Słowackiego:

Szli krzycząc: „Polska! Polska!” – wtem jednego razu

Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;

Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,

Szli dalej krzycząc: „Boże! Ojczyzna! Ojczyzna!”.

Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,

Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?”

 

       Na to ciągle aktualne, teraz może nawet szczególnie aktualne pytanie  autorzy spektaklu szukali odpowiedzi w twórczości Czesława Miłosza, Karola Wojtyły,  Wisławy Szymborskiej oraz  w pieśni legionowej (Miała matka trzech synów).  Motyw ten zakończył   fragment Gawędy o miłości ziemi ojczystej Wisławy Szymborskiej:

 

Bez tej miłości można żyć,

mieć serce puste jak orzeszek,

malutki los naparstkiem pić

z dala od zgryzot i pocieszeń,

na własną miarę znać nadzieję,

w mroku kryjówkę sobie wić,

o blasku próchna mówić „dnieje”,

o blasku słońca nic nie mówić.

 

Jakiej miłości brakło im,

że są jak okno wypalone,

rozbite szkło, rozwiany dym,

jak drzewo z nagła powalone,

które za płytko wrosło w ziemię,

któremu wyrwał wiatr korzenie

i jeszcze żyje cząstkę czasu,

ale już traci swe zielenie

i już nie szumi w chórze lasu?

 

Ziemio ojczysta, ziemio jasna,

nie będę powalonym drzewem.

Codziennie mocniej w ciebie wrastam

radością, smutkiem, dumą, gniewem.

Nie będę jak zerwana nić.

Odrzucam pustobrzmiące słowa.

Można nie kochać cię – i żyć,

ale nie można owocować.(...)     

 

        Wiersz Miłość  ludowego poety Jana Pocka stał się pomostem, po którym Stanisław Jaskułka przeszedł od motywów patriotycznych do fascynacji poezją ludową, poezją stylizowaną na poezję ludową i poezję inspirowaną ludowością.  Mogliśmy więc usłyszeć w bardzo dynamicznej  interpretacji Maćka  (Hej, do tańca dziewuchy)  Teofila Lenartowicza,   Balladę dziadowską Bolesława Leśmiana oraz Kazimierza Przerwy – Tetmajera Jak Janosik tańczył z cesarzową. Nie mógł aktor pochodzący z Nowego Targu nie docenić twórczości poetów z Podhala i wyrecytował między innymi  wiersz Romana Dziobonia Po mojymu, będący hołdem złożonym Stwórcy oraz Naturze doskonałej we wszystkich swoich przejawach.

         64 Salon Poezji był więc szczególny. Wydawało się, że pianino stojące w ratuszowej sali może tylko służyć do akompaniowania, do przygrywania, do robienia tła.  Kunszt Krystyny Jaskułki wydobył z tego instrumentu chyba  po raz pierwszy  dźwięki tak  szlachetne, wzniosłe i znaczące. Nieprzypadkowo też słowo recytacja pisałem inaczej niż pozostałe, gdyż gość Salonu większość tekstów wyrecytował właśnie. Recytowanie poezji jest sztuką inną niż jej czytanie, jest sztuką wymagającą zaangażowania wielu narzędzi aktorskiego fachu, jest sztuką wymagającą  większego wysiłku interpretacyjnego oraz poświęcenia  zawsze cennego czasu koniecznego do jej przygotowania.

        I tylko przykro, że każdy salonowy spektakl żyje tylko raz, że mogą zobaczyć go  tylko ci, którzy biorą udział w jedynym spotkaniu, że nie można przeżyć Źródeł  po raz drugi, po raz trzeci, po raz...

           

 

(Zdjęcia; archiwum MOK)

                                                                                                                                 Bogusław Pachniowski