Blue Flower

 

     Wszyscy teraz o piłce, więc i ja o tej patologii zdań kilka popełnię. 29 maja 1985 roku większość studentów oglądała w świetlicy ważny z nieznanych mi powodów mecz. Dla mnie to oznaczało dwie godziny ciszy i spokoju. Jednak po pewnym czasie wpadł do pokoju roztrzęsiony kolega, z gestów i wrzasków którego wywnioskowałem, że jednak ten mecz powinienem obejrzeć. I obejrzałem horror, w wyniku którego zginęło 39 osób, 600 zostało rannych. Awantury i bójki kibiców Liverpoolu i Juventusu spowodowały zawalenie się jednej z trybun, która przygniotła część ofiar. Inne ofiary zostały zadeptane lub poturbowane w wyniku paniki, która zawładnęła słynnym stadionem Heysel. I co? i Nic. Ofiary przykryto folią i spektakl toczył się dalej.

     W Katarze toczy się inny spektakl. 6,5 do 12 tysięcy ofiar krzyczy spoza wybudowanych na pustyni stadionów i hoteli. I co? I nic. Ofiary przykryto folią i spektakl trwa. I trwać musi, bo biznesy i polityczne interesy muszą przynieść określone profity. W Katarze można znaleźć pod folią i inne trupy, ale rozpalonego kibicowaniem świata nie interesuje los pozbawionych praw i los prześladowanych.

     W pierwszych miesiącach epidemii coronavirusa, gdy rozpaczliwie szukano skutecznej szczepionki, hiszpańską naukowczynię   zapytano, kiedy ten  problem zostanie rozwiązany. Ta odpowiedziała ze spokojem, że nieprędko. Nie prędko, bo piłkarz średniej klasy zarabia kilkadziesiąt razy więcej od biologa lub od epidemiologa. Te proporcje wskazują jednoznacznie na priorytety współczesnego świata. Nie nauka, ale igrzyska!

     Gdy polska drużyna odpadła z mistrzostw w Katarze, to  jeden z komentatorów łagodził kibicowski ból stwierdzeniem, że Niemcy odpadli wcześniej. Całe szczęście, że nie odpadła reprezentacja Izraela. W kibicowaniu trudno jest postawić granicę między patriotyzmem, szowinizmem, rasizmem i innymi jeszcze imzami. Dlatego od sportu w TV wolę  wysiłek  na rowerze,  na biegówkach, na ścieżce w Gorcach.  POLSKA! POLSKA…