Drukuj 

          Szczególnym „walorem” Historii i teraźniejszości jest język tego czegoś będący swoistą mieszaniną kolokwializmów, językowych potknięć i błędów oraz zwrotów i wyrażeń pochodzących wprost z ambony oraz z pisowskich wieców. Wojciech Roszkowski posługuje się w istocie nowomową definiowaną jako: oficjalny język państwa totalitarnego, którego funkcją jest takie kształtowanie myślenia obywateli, by postrzegali rzeczywistość zgodnie  z obowiązującą ideologią[1]. Polskiej  rzeczywistości  nie można nazwać w chwili obecnej totalitaryzmem, ale zawłaszczenie Trybunału Konstytucyjnego, publicznych mediów i prokuratury oraz próby pozbawienia sędziów suwerenności wskazują jednoznacznie system, w stronę którego zmierza obecna władza.

        Tak jak w języku komunistycznej propagandy wszechobecna była dialektyka, tak znakiem rozpoznawczym nowomowy Roszkowskiego jest tożsamość. Jednak to wieloznaczne pojęcie używane jest przez niego wyłącznie z kontekście narodu i religii. Tożsamość płciowa i inne jej rodzaje są znakiem systemów bezbożnych, nihilistycznych oraz filozofii gender.  

        Wielokrotnie wspomina autor niepodręcznika o tożsamość osoby ludzkiej. Nie pisze o tożsamości człowieka, gdyż taka konstrukcja nie przywołuje bowiem osoby boskiej, które jest oczywistością dla  chrześcijan. Tożsamość człowieka jest związkiem wyrazowym, który nie  wywołuje skojarzeń religijnych, więc Roszkowski go nie używa. Tożsamość osoby ludzkiej przynależy do tego samego słownika co ubogacać,  nawiedzać, czynić  miłosierdzie.

        Roszkowski nasyca swój tekst tożsamością często w sposób absurdalny pisząc między innymi, że: Pamięć o wojnie podzieliła tożsamość narodów na dziesięciolecia (s. 11). Zrozumienie takiej konstrukcji nie jest łatwe. Czyżby przed wojną narody cieszyły się jedną tożsamością? Czyżby dopiero wojna spowodowała, że Polacy, Niemcy, Francuzi i Czesi dostrzegli różnice w swoich historiach, kulturach i językach? I jeszcze zdanie, w którym mieści się cały światopogląd polskiej prawicy: Właśnie z powodu mniejszego poczucia tożsamości narodowej Belgów ich stolica, Bruksela, nadawała się na siedzibę międzynarodowych władz Unii Europejskiej (s. 104). Brukselę, będąca  symbolem  zepsucia  Zachodu i UE, trzeba   zdyskredytować, trzeba zasugerować, że Belgowie są  narodem jakimś takim gorszym, są narodem pozbawionym tożsamości.  Jakimi metodami profesor historii zmierzył Belgom ten ich tożsamościowy deficyt? Czy porównał  ich tożsamość  z tożsamością wrzeszczących 
i agresywnych  młodzieńców maszerujących  ulicami Warszawy w Narodowym Dniu Niepodległości? Tego Wojciech Roszkowski nie wyjaśnia. On po prostu wie, że Belgowie nie mają tak wpływowego kościoła jak w Polsce, że nie rządzą Belgami prawicowi ekstremiści, więc jest oczywiste, że nie ma kto w tej Belgii  o  tożsamość
dbać.

       W gorączkowej potrzebie dowodzenia wyższości naszych narodowych cnót  Roszkowski wielokrotnie pisze  o relatywizmie moralnym, o nihilizmie, o systemach bezbożnych. Są to zaklęcia mające zakodować w młodych umysłach określony system wartości. Ta gorączkowość jest prawdopodobnie źródłem wielu językowych błędów, potknięć i śmieszności. I tak szpiedzy nie przeniknęli, ale wkręcili się, Niemcy i Rosjanie nie zawarli paktu, ale się zmówili, Goerge Bernard Shaw to: zręczny skądinąd dramaturg  -  cały twórczy dorobek tego pisarza został zdegradowany, gdyż wypowiedział się o eugenice.

  I dalej:

- Ktoś, kto z dumą  niesie torbę z napisem No Rules (Nie ma zasad) jest wrogiem cywilizacji (…) i naprawdę nie wiadomo, czego można się po nim (lub po niej) spodziewać (s. 182). Ktoś  taki może wyrwać portfel panu Roszkowskiemu, może dni świętych nie święcić,  może nawet cudzej żony pożądać!

- Pojęcie to (wyzwolenie przez Rosjan) do dziś  budzi oburzenie wśród porządnych ludzi i spory wśród osób nieznających faktów historycznych (s. 128).  Czyli ludźmi porządnymi są wyłącznie ci, którzy zgadzają się z poglądami Roszkowskiego.

- (o powołaniu  SL i SD) To miał być demokratyczny parawan dla sowietyzacji Polski, mający na celu mydlenie oczu samym Polakom , ale i zachodnim aliantom (s.130).  Mydlenie oczu  wydaje się być frazeologizmem niestosownym do powagi komentowanej sytuacji.

- Lenin drwił  z nich (komunistów)  poza ich plecami (s.32).  Lenin drwił więc ze wszystkich części ciała bolszewików, ale nie drwił z ich pleców! I jeszcze kilka językowych kwiatków:

- Przywodzenie dzieci na świat (s.226).  

- Izolacja Moskwy na terenie międzynarodowym (s.111).  

- Takimi napisami pokryto całą Polskę (s. 148).

- Amerykanie porzucili zatem dotychczasowe niezdecydowanie (s.52).

- Słowa nabrały charakteru terrorystycznego (s.121).

Mao Zendog stwierdził poetycznie, że naród chiński przypomina czystą kartkę papieru (s.242).

      Niechlujny język autora jest świadectwem niechlujnego myślenia. I tyle.

 

 

 

 



[1] Słownik współczesnego języka polskiego, red. Bogusław Dunaj, Warszawa 2001, tom I, s. 627.