Blue Flower

        11 maja w hotelu PRL (Zakopane) odbyło się spotkanie z sędzią Igorem Tuleyą, które zostało zorganizowane przez KOD Podhale. Nie wszyscy zainteresowani  znaleźli miejsca siedzące co świadczy nie tylko o zainteresowaniu postacią znanego prawnika, ale jest także wyrazem niepokoju, który budzi łamanie konstytucji, niszczenie praworządności oraz podporządkowywanie wymiaru sprawiedliwości doraźnej polityce.

        Zapewne nikt z uczestników (około 100 – 120 osób) tego szczególnego wydarzenia nie wyszedł zawiedziony, gdyż wstępne refleksje sędziego Tuleyi o obecnej sytuacji sądów i sędziów jak i późniejsza dyskusja dotyczyły spraw zasadniczych  nie tylko dla wymiaru sprawiedliwości, ale także dla podstaw polskiej demokracji oraz dla nietykalności praw i zasad zapisanych Konstytucji RP.

        Bohater spotkania na wstępie wyjaśnił, dlaczego nie odrzuca zaproszeń i uczestniczy w publicznych dyskusjach na temat sądownictwa w Polsce, chociaż jeszcze przed wyborami w 2015 był przekonany, że jedynie sala sądowa jest miejscem wyrażania sędziowskiej opinii i miejscem budowania autorytetu sądów. Dzisiaj, jego zdaniem, aktywność sędziów poza salami sądowymi jest konieczna, aby tłumaczyć zaistniałe zagrożenia, aby wyjaśniać istotę sędziowskiej niezawisłości oraz konieczność powrotu do podziału i równowagi między władzą ustawodawczą, władza wykonawczą i władzą sądowniczą (Art. 10.  Konstytucji RP).

        Bohater spotkania wielokrotnie podkreślał, że społeczne zaufanie do wymiaru sprawiedliwości jest niezbędne i dlatego sędzia powinien być nie tylko świetnie wykształconym prawnikiem, ale także  wyróżniać go powinna wysoka kultura i  empatia: Sędzia nie może być pozbawiony emocji, nie może być obojętny, bo obojętność zabija sprawiedliwość. Mówiąc o szczególnych predyspozycjach, bez posiadania których nie można być sędzią cieszącym się społecznym autorytetem, Igor Tuleya zacytował fragment reportażu sadowego Ireny Krzywickiej („Sąd idzie”), w którym autorka    przedstawiła cztery typy sędziów (cały ten fragment na końcu relacji). Sędziowie bywają różni, są świetni, dobrzy, gorsi, wrażliwi i mniej wrażliwi, ale nie są kastą, którym to określeniem posługują się obecnie rządzący i związane z nimi media.

          Druga, dłuższa część spotkania  miała formę otwartej dyskusji, w trakcie której zebrani wyrażali swoje refleksje i opinie związane z obecna sytuacją wymiaru sprawiedliwości W Polsce zadawali sędziemu Tuleyi, na które udzielał wyczerpujących odpowiedzi. Uczestnicy spotkania byli zainteresowani przede wszystkim ważnością orzeczeń wydawanych przez sędziów powołanych z naruszeniem obowiązującego prawa i zasad,  bezpośrednim kierowaniem się konstytucją, gdy orzekane są wyroki w kontekście niekonstytucyjnych  ustaw,  rosnąca przewlekłością pracy całego systemu sprawiedliwości oraz zapowiedziami dalszych „reform” sadownictwa zapowiadanych przez rządzących.

      Dyskutując i odpowiadając na pytania sędzia Tuleya wielokrotnie podkreślał, że nie jest prawniczym autorytetem, którymi są w jego przekonaniu profesor Matczak i profesor Zoll. W części dyskusji dotyczącej sposobów naprawy systemu sprawiedliwości po zmianie władzy Igor Tuleya wskazał dwie drogi;

- krótszą, rewolucyjną, z którą nie zgadza się sam i przywołane wcześniej prawnicze autorytety, 

- dłuższa, zgodną z literą i duchem prawa.

        W końcowych refleksjach Igor Tuleya przekonywał, że konieczne jest zwiększenie kultury prawnej w polskim społeczeństwie i oraz taka reforma sadów, aby były one sprawne i przychylne obywatelom. I najważniejszym obywatelskim obowiązkiem jest uczestniczenie w wyborach! Apelem o powszechny udział wyborach spotkanie zostało zakończone.

          Nie mogę nie podzielić się refleksjami bardzo osobistymi, ponieważ dla mnie było to przede wszystkim spotkanie z człowiekiem niezwykłej kultury i  skromności,  z człowiekiem, który każdym swoim słowem, gestem i wyrazem twarzy budzi bezgraniczne zaufanie. Było to także spotkanie z człowiekiem, dla którego bycie sędzią oznacza powołanie, oznacza misję,  której ciężar dźwiga mimo spotykających go aktów agresji i prób zniesławienia.

 

Refleksje Ireny Krzywickiej o sędziach:

„Wydaje mi się, że istnieją trzy zasadnicze typy sędziów grodzkich.

Sędzia-urzędnik – przeważnie młody człowiek, który tę funkcję uważa za pierwszy etap swojej kariery. Nie przejmuje się, nie wsłuchuje się zbytnio, śpieszy się. Jest dokładny, sumienny i choć sumaryczny, niczym jednak nie rażący, prawie automat, ale automat działający sprawnie.

Typ drugi: sędzia-sadysta. Tacy są prawie w każdym fachu, wymagającym zetknięcia z ludźmi, niesprawiedliwe więc byłoby obarczanie odpowiedzialnością za nich zawodu sędziowskiego. Bywają sadyści-nauczyciele, wojskowi, majstrzy, biuraliści, słowem różni. Sędzia-sadysta tym się wyróżnia od innych, że upaja się legalnością. Wszystko, co postanowi, jest przecież z góry przewidziane w kodeksie, wszystko ma sankcję prawną. Wolno mu, wolno, robi to, co mu wolno, a tym, co stoją za stołem – nie wolno. To go wprowadza w stan narkotycznego oszołomienia. Drobne torturki, jakie zadaje, to ostatecznie nic ważnego, jego szyderstwa, gromy nie są w gruncie rzeczy groźne, a jeżeli jaka nędzarka ugnie się pod ciężarem dziesięciu złotych grzywny, któż by mu robił zarzut z powodu tak śmiesznej sumy? To są sadyści w miniaturowym, kieszonkowym wydaniu. Ale oni awansują. Tak, niestety, awansują.

Czemu natomiast nie awansował ten oto starszy, już dobrze starszy sędzia, wysoki i zgarbiony, siwiejący, o smutnych, jakby załzawionych oczach? Z każdego jego ruchu wyziera dobroć jak kwiatek z pączka. To jest ten trzeci typ, bo i taki bywa. Z ust jego gęsto pada słowo „uniewinnić”, a jeżeli wymierza kary i grzywny, to z takim wahaniem, z takim bólem i wstrętem, że większe współczucie ogarnia dla niego niż dla skazanego.

Ach, jest podobno i czwarty typ: sędzia-głupiec. Tak słyszałam. Nadęty i senny, siedzi i nad niczym się nie zastanawia, nic go nie obchodzi, wyrokuje, jak popadnie, i namaszczonym tonem, wkładając biret, powiada: „sąd udaje się na naradę”, i samotny, nie zrozumiany i nie rozumiejący, wychodzi z sali. Ale, oczywiście, na własne oczy nigdy takiego sędziego nie widziałam.”    Irena Krzywicka, „Sąd idzie”, Czytelnik, Warszawa 1998