Kolejne książki i filmy pozwoliły mi poznać prawdę o Holocauście, jednak stawała się ona coraz bardziej porażająca i bolesna, gdy z milinów anonimowych ofiar zaczęły wyłaniać się osoby znane z imienia i nazwiska, gdy w milionach anonimowych ofiar zacząłem dostrzegać konkretne ludzkie losy.
Młoda żydowska nauczycielka zapędzona do getta kolbami przez niemieckich żołdaków (patrz: Okienko na strychu) stała się pierwszą ofiarą Holocaustu, znaną mi nie tylko z pochodzenia, gdyż nie znając jej imienia wiem jednak, że była osobą szczególnie wrażliwą i szlachetną, że nie umiała być obojętna wobec biedy nauczanych przez siebie dzieci. Również niemiecki, prymitywny knecht był tym, który w Płaszowie (lub na Montelupich) pozbawił życia Zuzannę Ginczankę Czy jest zasadą tego świata, że ludzie mali, intelektualnie i etycznie niewydolni, mordują najlepszych spośród nas?
Zadziwił mnie i zaskoczył Dariusz Popiela, który z gronem swoich przyjaciół doprowadził do odnowy kirkutu w Krościenku i do upamiętnienia pomordowanych tam w 1942 r. Żydów. Szczególnie cenne jest postawienie tablicy z imionami i nazwiskami wszystkich pochowanych tam ofiar. W ten sposób przestają one być anonimowe, w ten sposób dociera do nas, że mieli oni swoje losy, swoich krewnych i bliskich, swoich przyjaciół i nieprzyjaciół też.
Tak więc młodą, genialną polską poetkę pozbawił życia prymitywny knecht, tak więc prymitywna i butna Chominowa przegnała ją swoim donosami ze Lwowa, tak więc (prawdopodobnie) donosy krakowskich przekupek lub żuli skazały ją na niewyobrażalne upokorzenia i śmierć.
Tak więc Zuzanna Ginczanka nie mogła napisać więcej, niż napisała.
Po smutnych refleksjach zapraszam do lektury kolejnego wiersza Zuzanny Ginczanki.
GRAMATYKA
(— a wrosnąć w słowa tak radośnie,
a pokochać słowa tak łatwo —
trzeba tylko wziąć je do ręki i obejrzeć jak burgund pod światło).
Przymiotniki przeciągają się jak koty
i jak koty są stworzone do pieszczot
miękkie koty ciepłe i potulne mruczą tkliwość andante i maesto.
Miękkie koty mają w oczach jeziora i ziel-topiel wodorostną na dnie.
Patrzę sennie w źrenice kocie
tajemnicze i szklane i zdradne.
Oto jest bryła i kształt, oto jest treść nieodzowna,
konkretność istoty rzeczy, materja wkuta w rzeczownik,
i nieruchomość świata i spokój martwot i stałość,
coś, co trwa wciąż i jest, słowo stężone w ciało.
Oto są proste stoły i twarde drewniane ławy,
oto są wątłe i mokre z tkanek roślinnych trawy,
oto jest rudy kościół, co w Bogu gotykiem sterczy,
i oto jest żylne tętnicze ludzkie najprostsze serce.
Zaś przysłówek to nagły cud
niespodzianka potartych krzesiw —
było coś niewiadomo jak —
a już teraz jest wskos i wpoprzek
i oburącz oplata myśl i jest pewnie rzewnie i dobrze.
A zaimki to malutkie pokoiczki,
gdzie na oknach rosną małe doniczki.
Każdy kącik — to pamiątka po dawniej
a są tylko dla Ciebie i dla mnie.
Tu tajemną abrakadabrą
kwitną prawa miłosnych algebr:
ja — to ty, ty — to ja (równanie)
ja bez ciebie — ty bezemnie to zero.
My lubimy otuleni zmierzchami
w małych słowach jak w szufladkach szperać.
Ja to ty — ty to ja. Równanie.
A zaimki są tak tajne jak kwiaty,
jak malutkie, malutkie pokoiczki,
w których mieszkasz w tajemnicy przed światem.
(— więc weź tylko słowo do ręki
i obejrzyj jak burgund pod światło,
a wrosnąć w słowa tak radośnie,
a pokochać słowa tak łatwo.