Niewiele osób i środowisk stara się upamiętnić los Zuzanny Ginczanki i spopularyzować jej twórczość. A przecież pozostawiła po sobie niezwykłą poezję a jej boleśnie krótka biografia symbolizuje w sposób bardzo szczególny los narodu żydowskiego w pierwszej połowie II wieku.
Młodzi poloniści z Uniwersytetu Jagiellońskiego[1], Józef Łobodowski, Jarosław Mikołajewski, Janusz Rudnicki oraz Izolda Kiec i Agata Araszkiewicz – autorki książek o Ginczane[2], stanowią nieliczne grono osób w różny sposób zabiegających o to, aby twórczości i życia Zuzanny Ginczanki nie pokryły pokłady niepamięci.
Twórczością młodziutkiej poetki zachwycił się między innymi Julian Tuwim! Już tylko ten fakt stanowi najlepszą rekomendację niewielkiej garści utworów zawartych w zbiorze „O centaurach”, który został napisany przez uczennicę rówieńskiego gimnazjum. Jako osiemnastolatka podjęła współpracę z „Wiadomościami Literackimi” i została zaakceptowana przez środowisko Skamandrytów, co było szczególną nobilitacją dla ówczesnych młodych twórców literatury. O obecności Zuzanny Ginczanki w świecie przedwojennej warszawskiej bohemy można znaleźć wiele śladów w literaturze wspomnieniowej.
Ta polska poetka żydowskiego pochodzenia przybyła do Warszawy w jej okresie bardzo brunatnym. Studia Zuzanny Ginczanki przypadają na czas nasilenia nastrojów antysemickich (getto ławkowe, bicie studentów żydowskiego pochodzenia, akty agresji wobec profesorów o niepolskich nazwiskach i - szczególne świadectwo bohaterstwa gierojów z ONR-u – niszczenie ubrać studentek żydowskich za pomocą specjalnie oprawionych żyletek). Ginczanki te akty zdziczenia i rozwydrzenia nacjonalistycznego nie dotknęły bezpośrednio, jednak stanowiły zapowiedź piekła, które urzeczywistniło się we wrześniu 1939 roku.
Nim jednak dotknął ją los uciekinierki, której śladem podążały wściekłe psy gończe w postaci szpicli, donosicieli i szmalcowników, przez krótki czas cieszyła się zasłużoną sławą w całej artystyczno-literackiej Warszawie.
Aby poznać niezwykłą wrażliwość poetycką Zuzanny Ginczaki, aby odczuć jej oryginalny stosunek do języka i jej niezwykłą dojrzałość trzeba przeczytać wszystko, co napisała. Są jednak w jej poezji perły szczególne, jak wiersz Proces:
1
Na początku było niebo i ziemia:
czarny tłuszcz i chabrowy tlen —
i jelonki
przy gibkich jeleniach
z bogiem miękkim i białym jak len.
(…)
3
Na początku było niebo i ziemia
i jelonki
i jelenie płowe.
No a dalej bieg się odmienia:
oto
ciało
stało się
słowem.
(…)
Czy nie bardziej ponętna, nie bardziej poetycka i nie bardziej ludzka jest ta wizja stworzenia świata! Czyż nie jest nam bliższa wizja boga miękkiego i białego jak len? No przecież do takiego boga się modliłem, gdy jeszcze się modliłem. No i to odważne stwierdzenie, że ciało stało się słowem. Kilkunastoletnia poetka z Równego w dojrzałej i oryginalnej formie odważnie stawia pytania najbardziej zasadnicze. Gdyby językiem Ginczanki przemawiali do mnie "ojcowie kościoła", gdyby potrafili poruszyć jak ona moją wyobraźnię… A oni uparcie o Sodomie i Gomorze, o Hiobie i gender, o in vitro i o ludu bożym mającym się lękać się i boga, piekła i gniewu kościoła. Boga białego jak len lękać się nie można.
Poezja Zuzanny Ginczanki swobodnie przemieszcza się przez odległe od siebie światy. Defraudacja jest świadectwem niezwykłej językowej swobody i kreatywności poetki potrafiącej najbardziej banalny temat ująć w zaskakującą i intrygującą formę.
Defraudacja
O rublowe, talarowe - o brzęczące dni,
czerwońcami dzwonił czerwiec,
potrząsiście dzwonił trzosem -
północami
jak reszkami
księżycowy połysk lśnił -
- południami
jak orłami
słońce biło w oczy kłosom -
- a ja sama, a ja słaba
wśród rojeń
zapomniałam, że te dni są
twoje.
Dzieląc się swoimi bardzo osobistymi i subiektywnymi refleksami o twórczości Zuzanny Ginczanki zachęcam do lektury bardziej obiektywnych interpretacji jej poezji w opracowaniach przywołanych w przypisach.
[1] „jak burgund pod światlo…” szkice o Zuzannie Ginczance, Kraków 2018.
[2] Izolda Kiec, Zuzana Ginczanka. Życie i twórczość, Poznań 1994.
Agata Araszkiewicz, Wypowiadam wam swoje życie. Melancholia Zuzanny Ginczanki, Warszawa 2001.