Blue Flower

 

       Czy doczekaliśmy czasów, że o repertuarze teatrów decydować będą osobniki, które w teatrze nie bywają i dla których teatr jest w samej swojej istocie niemoralny, antypolski i antykatolicki. Gdyby o historii tej pięknej sztuki decydowały nie geniusze  dramaturgów, nie wizje  reżyserów i nie talenty aktorów, to zapewne nie wyszlibyśmy poza tzw. żywe obrazy i akademie ku czci i ku chwale. Ale udało się! Przeżył Sofokles, przeżył Molier, przeżył Becket. Przeżyli  także Witkiewicz i Grotowski, przeżył Lupa. Przeżyje Klata,  przeżyje także Ewelina Marciniak, która w Teatrze Polskim we Wrocławiu przygotowała spektakl oparty na trzech tekstach  zbioru Śmierć i dziewczyna Elfriede Jelinek i który to spektakl jeszcze przed premierą stał się   celem ataku nie tylko jakichś dziwnych ludzi, ale i wysokich czynników państwowych.

      Zapowiedź reżyserki, że na scenie pojawią się aktorzy porno uprawiający seks wywołała falę dziwnych, śmiesznych i przerażających jednocześnie reakcji. Nikt z protestujących spektaklu nie widział, z całą też pewnością  wielu z nich  nigdy w swoim życiu z własnej nieprzymuszonej woli w teatrze nie było, ale czują się uprawnieni do wypowiadania opinii, do manifestowania swojego oburzenia, do fizycznego blokowania teatru.

      Nie wiem, czy sceny z aktorami porno mają tylko epatować erotyzmem, czy też  pełnią jakąś istotną artystyczną funkcję, czy są może  tylko niepotrzebną prowokacją. Na te pytania mogą jednak odpowiedzieć tylko osoby, które nabyły bilety, zajęły miejsce na widowni i obejrzały widowisko teatralne wyreżyserowane przez Ewelinę Marciniak.

      Na stronie internetowej Teatru Polskiego we Wrocławiu ukazało się oświadczenie:      

W związku z telefonicznymi groźbami i wyzwiskami wobec pracowników teatru informujemy, że wszystkie akty słownego znieważania i pogróżki będą traktowane jak przestępstwo godzące w godność osobistą oraz czyny zagrażające bezpieczeństwu i będą bez wyjątków zgłaszane Policji.

       Gdy do tego dodamy jeszcze informację o tym, że dom matki dyrektora teatru został przez nieznanych sprawców obrzucony jajkami i pomidorami, to przestaje już być wesoło. Pamiętamy przecież, że w nie tak bardzo odległej przeszłości nieznani sprawcy dotkliwie pobili Stefana Kisielewskiego, że nieznani sprawcy malowali na domu Marka Edelmana antysemickie hasła, że  nieznani sprawcy brutalnie rozbijali  spotkania Uniwersytetu Latającego.

      Minister Kultury i Sztuki Włodzimierz Sokorski w czasie spotkania z Xawerym Dunikowskim wyraził się cierpko i niepochlebnie o jego twórczości.   Artysta ze spokojem wysłuchał nieprzyjemnych dla siebie  uwag i zapytał Sokorskiego, czy wie, kto był we Francji ministrem kultury za czasów Balzaka.

- Nie wiem - odpowiedział Sokorski.

- No widzi pan, ale kto to był Balzak, to pan dobrze wie...

      Za jakiś czas niewielu będzie pamiętać, kto stoi dzisiaj na czele Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale za jego sprawą wielu będzie pamiętać, kim jest Ewelina Marciniak. I to  nie dlatego, że jest ona autorką wielkiego teatralnego dzieła. Może Śmierć i dziewczyna jest dziełem wybitnym, może jest  dziełem przeciętnym, może jest  dziełem nędznym, nie to jednak decydować już będzie o jego miejscu w historii teatru, ale to, że wywołał on tyle ślepej agresji.

       Zanim komunistyczni oficjele  zdjęli  ze sceny „Dziady” Kazimierza Dejmka zażądali, aby teatr zorganizował dla nich osobne przedstawienie, gdyż nie chcieli się wypowiadać na temat nieznanego im dzieła. Jak widać, można się czegoś nauczyć i od dyktatury ciemniaków, jak nazwał ich Stefan Kisielewski.

 

                                                                                                                                         BP