Wybierając się na finałowy koncert XVI Letniej Filharmonii AUKSO Pieniny-Wigry, który miał miejsce w hali maszyn Zespołu Elektrowni Wodnych Niedzica byłem przekonany, że tym razem nikt nie będzie zakłócał pracy artystom i odbioru widzom robieniem zdjęć lub hałasem wydobywającym się z niewyłączonych telefonów. Naiwnie wierzyłem, że skoro organizatorzy umieścili na zaproszeniach i biletach informację, iż w elektrowni obowiązuje bezwzględny zakaz wnoszenia kamer, aparatów fotograficznych i telefonów komórkowych, to nikt takich urządzeń nie wniesie. Jednak po raz kolejny okazało się, że nie wystarczy o zakazie poinformować, należy ustawić przed wejściami wygolonych i obdarzonych byczymi karkami osobników, którzy fizycznie wyegzekwują jego przestrzegania! Tak więc koncert odbył się w normalnych warunkach; z telefonów komórkowych wydobywały się co pewien czas charakterystyczne dźwięki a scenę przesłaniały powyciągane w górę łapy dzierżące telefony komórkowe lub aparaty fotograficzne, gdyż ich właściciele nie przyszli posłuchać muzyki, ale przyszli zdobyć dowód swojego wielce kulturalnego spędzania czasu w czasie tegorocznych wakacji.
Mimo usilnych starań szczęśliwych posiadaczy telefonów komórkowych i aparatów fotograficznych, udało mi się jednak usłyszeć i zobaczyć występ Marcina Wyrostka, jego zespołu Tango Corazon oraz towarzyszącej im orkiestry AUKSO pod dyrekcją Marka Mosia. I warto było tam być, słyszeć i widzieć, gdyż Marcin Wyrostek i towarzyszący mu muzycy poza wirtuozerią i profesjonalizmem okazali się być pełnymi pasji artystami, dla których muzyka jest żywiołem i sensem życia. Będąc szczęśliwym nieposiadaczem telewizora o Marcinie Wyrostku wiedziałem tylko, że jest akordeonistą i laureatem jakiegoś telewizyjnego programu. Będąc przekonanym, że do telewizyjnych „szans na sukces” ciągną przede wszystkim osoby marzące o zdobyciu statusu celebryty nie bardzo miałem ochotę na koncert do Niedzicy jechać. Ale pojechałem i przekonałem się, że najsłynniejszy akordeonista w kraju nie zaraził się w telewizji celebrycą, że pozostał normalnym, czasem zakłopotanym facetem, który szczęśliwie robi to, co lubi i który potrafi zadziwiać i budzić radość swoim niezwykłym muzykowaniem.
W czasach zamierzchłych, gdy w wyniku społecznych rewolucji znakomita większość zaczęła aspirować do korzystania z noża i widelca w prasie ukazywały się cykliczne artykuły a w księgarniach książki pomagające poznać skomplikowane zasady savoir-vivre. W dobie rewolucji elektronicznej, gdy już prawie każdy nosi w kieszeni lub torebce urządzenia do komunikowania się na odległość posiadające także funkcje aparatu fotograficznego i kamery filmowej konieczne się wydaje upowszechnianie zasad cywilizowanego korzystania z nich. Jest przecież bardzo dużo miejsc, sytuacji i okoliczności, w których wyciąganie i manifestacyjnie uruchamianie tych elektronicznych cudów jest świadectwem chamstwa, prostactwa, braku taktu lub obycia.
Jednak korzystanie z licznych możliwości aparatu fotograficznego bywa czasem konieczne. Do wyciągnięcia telefonu i zrobienia zdjęcia zostałem zmuszony 14 sierpnia (piątek). Jadąc rowerem ścieżką biegnącą obok jarmarku za lecznicą dla zwierząt zobaczyłem efekt działalności gospodarczej osób, które w swoich publicznych wystąpieniach nazywają się kupcami. I ci właśnie kupcy, sól ziemi naszej, gnębieni podatkami i różnymi ograniczeniami ( nie pozwala się im na przykład handlować na drogach dojazdowych do placu targowego), zmuszani do przeniesienia swoich kramików w nowe miejsce, nie pozostają jednak bezradni. A oto dowód ich zaradności:
Zdjęcie wykonano dzień po jarmarku. Droga za lecznicą nie mieści się chyba w obszarze sprzątanym przez wynajęte do tego osoby, ale jest miejscem, gdzie kupcy opuszczający jarmark opróżniają swoje pojazdy z nagromadzonych w czasie handlowania śmieci. Potrafią załadować swój towar, potrafią przywieźć go na plac targowy, rozładować i ponownie załadować, ale ciężarem ponad ich siły jest spakowanie zużytych opakowań, butelek po wypitych napojach i innego dziadostwa oraz umieszczenie tego wszystkiego w przeznaczonym do tego miejscu. Dalej miało być o brudasach i temu podobnych osobnikach, ale już chyba wystarczy.
BP