Blue Flower

       Felieton pisany w tygodniu przedświątecznym powinien przynajmniej do nadchodzących świąt nawiązywać. Powinien, ale czy  musi? Mój przedświąteczny felieton będzie o głupocie, która, niestety, deficytowa być nie chce i której nadmiar, niestety, musimy znosić zarówno w tygodniach świątecznych jak i tych najzwyklejszych.

       Mieszkaniec Łodzi wezwał karetkę pogotowia, aby zmierzyć czas jej przyjazdu. Przybyli na miejsce ratownicy stanęli przed obliczem zdrowego (?) obywatela, który znacząco patrzył na zegarek. To  opisane przez  „Gazetę Wyborczą” zdarzenie przypomniało mi bohaterów z opowiadań Zoszczenki, który ukazywał sowieckich obywateli zdegenerowanych przez alkohol, zdegradowanych przez  system i  zdeprawowanych przez propagandę. A jaki nowotwór zaatakował umysł tego troskliwego mieszkańca Łodzi?

       Przeglądając publikacje dotyczące współczesnej oświaty zetknąłem się z zadziwiającą nazwą: zarządzanie dynamiką klasy szkolnej. Dzisiaj się już nie sprząta, tylko zarządza czystością, dzisiaj  już nie ma specjalisty od spraw osobowych (personalnych), jest specjalista od zasobów ludzkich, dzisiaj się już nie wychowuje, nie ma pracy wychowawczej, nie ma wychowawcy klasy, ale jest specjalista od zarządzania dynamiką klasy szkolnej! I jest europejsko, jest nowocześnie, jest ewaluacyjnie! I tylko Bogu dziękuję, że nie jestem żadnym zasobem ludzkim, którym może zarządzać specjalista od tychże zasobów. Bełkot stworzony przez komunistycznych politruków i propagandzistów  nazywano nowomową, która miała zakłamać rzeczywistość. A jaki  jest sens tego współczesnego bełkotu? 

       Asystentka jednego pana posła  stworzyła taki oto tekścik: Z powodu przebytej operacji pan poseł jest w niedyspozycji zdrowotnej przez dłuższy czas. Nie będę analizował tego kuriozum, którego autorką jest zapewne specjalistka od zarządzania wizerunkiem parlamentarzystów i innych ważnych osób. W rozumieniu tejże specjalistki chorować to  może Kowalski lub inny prosty obywatel, ale pan poseł może być tylko  w niedyspozycji zdrowotnej. I głupie to, i śmieszne,  i kompromitujące.

        Wybitnie niesprzyjająca pogoda uniemożliwiła mi rozpoczęcie sezonu rowerowego.  W  roku ubiegłym tuż przed  wielkanocnymi świętami miałem wątpliwą przyjemność odkrywania  swoistych dowodów przedświątecznego sprzątania domowych kątów, gdyż rowy przy drodze  z Grela do Trutego, rowy przy drodze z Długopola do Wróblówki i wiele innych przydrożnych rowów na Podhalu wypełnionych było worami śmieci. W tym roku zamierzałem na przedświąteczne rowerowe wypady zabrać aparat fotograficzny. Pogoda spowodowała, że będę mógł to zrobić dopiero po świętach. I coś mi mówi, że spod śniegu nie wyłonią się  tylko krokusy i kaczeńce. 

                                                                                                              Nowy  Targ  2 kwietnia 2015