Blue Flower

          Już i Sylwester i Nowy Rok za pasem, pora więc na noworoczne postanowienia. Postanawiamy nie palić! Postanawiamy  pić mniej! Postanawiamy nie pić z ogóle! Postanawiamy być lepszymi  dla bliskich  i niebliskich. Postanawiamy, postanawiamy, postanawiamy..... i dalej palimy jak paliliśmy, pijemy jak piliśmy, jesteśmy wredni, może nawet wredniejsi niż byliśmy. Bo z tymi noworocznymi życzeniami to już tak jest, że wypada je mieć i wypada ich nie dotrzymywać.  Wystarczyłoby przecież przez trzy – cztery lata spełnić te noworoczne obietnice, ale co dalej, co z tak piękną tradycją? Czy mamy pozwolić jej umrzeć? Nie, my Polacy kochamy swoje tradycje i dbamy o nie jak mało który ze znanych nam narodów. Tak więc  moje postanowienia na 2015 będą znowu ambitne i od wielu już lat niezmienne.

          Nowy Rok to przede wszystkim refleksje o czasie, który przemija, uchodzi, ciągnie się  i wlecze oraz  pędzi, gdy nie trzeba. Mamy czas astronomiczny, słoneczny, środkowo – europejski, zimowy i letni, mamy czas zajęty, gorący, wolny lub stracony, czas to także   pieniądz, czas to najlepszy doktor i każda rzecz ma swój czas. Ale co było, nie wróci,  co ma być,  to będzie, szkoda więc czasu i atłasu na te noworoczne dywagacje o czasie.

         W  pierwszych dniach  nowego roku mawiamy, że jesteśmy o rok starsi. Między ostatnim dniem grudnia a pierwszym dniem stycznia udaje się nam najczęściej postarzeć o jedną dobę. Chyba, że w noc sylwestrową strujemy swój  organizm nadludzkimi ilościami alkoholu oraz wszelkiego rodzaju daniami zimnymi, gorącymi oraz  zakąskami,  a całe to szaleństwo zakończy się kilkugodzinnym snem w śnieżnej zaspie, to wówczas nasz organizm postarzeje się dość poważnie. Nie o kilka dni, czy tygodni nawet, ale dużo, dużo bardziej.

          W czasie świąt odszedł Stanisław Barańczak - kolejny gigant polskiej literatury. W poważnej prasie dużo o Nim, dlatego tylko jeden   wiersz,   który może zachęci do sięgnięcia po Jego wiersze, po Jego genialne tłumaczenia, po Jego eseje.   

                       Gdyby nie ludzie

Gdyby nie ludzie, gdyby nie istnieli
tak natrętnie, ze swoim łupieżem, paranoją,
wystrzępionymi spodniami, antysemityzmem,
kłopotami w pracy, trwałą ondulacją, skłonnością do uproszczeń i zadyszki,
gdyby wcale nie trzeba ich było poznawać,
przecierających zamglone okulary, wycierających zamaszyście buty
"straszne dziś błoto", ocierających bezsilną łzę,
gdyby nie otwierali przed każdym tak od razu
swoich otłuszczonych serc i wyszmelcowanych teczek
z przetartymi na zgięciach papierami
"chwileczkę, gdzie ja podziałem to zaświadczenie",
gdyby w ogóle ich nie było, tych zanadto takich samych
i nadmiernie odmiennych światów z podwyższonym ciśnieniem,
z wygórowanymi żądaniami "panie musisz pan mi pomóc",
zbyt głośno mówiących, zbyt naocznie żywych,
zbyt dotkliwie ludzkich,

o ile łatwiej by się mówiło "nic co ludzkie nie jest..."

 

                                                                                                         Nowy Targ, 30 grudnia 2014