Blue Flower

    Czy nie narusza prawa umieszczanie godła Polski obok krzyża celtyckiego (koszulki nacjonalistów)? Czy nie godzi w uczucia religijne rzucanie brukowym kamieniem w bliźniego z jednoczesnym i bardzo głośnym manifestowaniem umiłowania Chrystusa i jego matki?  Czy najofiarniejszymi obrońcami polskości są osobnicy, którym Norwid nie kojarzy się z niczym a Chopin wyłącznie z wódką w eleganckim kartoniku?

       Stado młodych osiłków pobłogosławionych przez biskupa Wojdę  brutalnie zaatakowało spokojną, pokojową i zgodną z prawem manifestację. I jest wielu, których ten fakt nie przeraża, są i tacy, dla których ten akt bandytyzmu jest świadectwem wiary i patriotyzmu!  Nie przerażają, nie zasmucają i nie niepokoją „miłujących pokój” spontaniczne ataki skierowane wobec osób inaczej mówiących, inaczej się ubierających, inaczej się modlących lub inaczej wyglądających. Te pojawiające się coraz częściej napaści są świadectwem staczania się w jakąś bezdenną i mroczną  otchłań! Jeżeli tzw. suweren potrafi zwyzywać i uderzyć w twarz człowieka, bo miał śmiałość rozmawiać w polskim tramwaju po niemiecku, jeżeli prawdziwy Polak-katolik potrafi brutalnie pobić obcego sobie człowieka, ponieważ nie spodobały mu się homofobiczne napisy na murze,  jeżeli nieco tylko ciemniejszy odcień skóry prowokuje prawdziwego polskiego patriotę do naplucia drugiemu człowiekowi w twarz, to nadszedł czas na postawienie pytań zasadniczych!

       Przecież ci, rzucający brukowymi kamieniami i bijący za mówienie po niemiecku, za inny odcień skóry, za niechęć do faszyzmu nie urodzili się dzisiaj! Oni pośród nas żyli, oni spotykali się w jakichś mrocznych miejscach i odprawiali swoje tajemne rytuały, oni  drukowali i kolportowali swoje pisemka, śpiewali swoje pieśni i czekali. Czekali. Czekali. Czekali. I doczekali się błogosławieństw, pochwał i dziękczynień z wielu polskich ambon, doczekali się zachęt, akceptacji i uścisków dłoni wielu polskich polityków, doczekali się pobłażliwości policji i wymiaru sprawiedliwości. I poczuli się solą ziemi, stali się w swoim przekonaniu niezbędni,  powołani do ratowania odwiecznego porządku, zgodnie z którym poszczenie w piątek i chodzenie do kościoła wystarczą, aby powszechnie uchodzić za dobrego i Polaka i katolika.  Zgodnie z odwiecznym porządkiem tego dobrego imienia nie psuje bicie żony, nie psuje bicie dzieci i  wyrzucenie niechcianego psa z samochodu.  Dobry Polak i katolik nie musi płacić alimentów, nie musi płacić podatków,  może być nierobem, pijakiem i ostatnią łajzą. On ma tylko  bronić wiary, o której wie niewiele, ma bronić  polskości, której pojąć nie potrafi i ma stawiać się na wezwanie biskupa Wojdy w odpowiedniej koszulce i z brukowym kamieniem w dłoni.

   Gdyby biskup Wojda czytał poezję, gdyby znał chociaż "Schyłek wieku" Wisławy Szymborskiej, gdyby zdolny był do chwili refleksji nad słowami poetki,  jego homilie brzmiałyby zapewne mniej groźnie, jego homilie nie budziłyby nienawiści, jego homilie nie wzywałyby do bicia, opluwania i poniżania  słabszych.

 

(...)Bóg miał nareszcie uwierzyć w człowieka
dobrego i silnego,
ale dobry i silny
to ciągle jeszcze dwóch ludzi.(...)
   

                                                                           Wisława Szymborska "Schyłek wieku"